Koniec błogiego spokoju. Po kilku miesiącach wzrostu, a następnie przejścia w trend boczny, w ostatnim czasie ropa naftowa znowu znalazła się pod wyraźną presją podaży. Poprzedni tydzień na tym rynku był najgorszy od marca. Cena ropy WTI zjechała poniżej 36 dolarów za baryłkę. W przypadku ropy Brent cena spadła poniżej 38 dolarów. Początek nowego tygodnia nie zmienił układu sił. Przecena była kontynuowana, a przewaga niedźwiedzi była wyraźna szczególnie w godzinach porannych. Jak nisko mogą spaść notowania ropy?
Problem popytu i podaży
Ostatnie spadki na rynku ropy to efekt splotu niekorzystnych informacji. Przede wszystkim nie pomagają doniesienia o ograniczeniach gospodarczych, wprowadzanych przez kolejne kraje. To oczywiście budzi obawy o popyt na surowiec, tak jak to było wiosną przy okazji pierwszego zamknięcia gospodarek.
– Istnieje zagrożenie związane z wyraźnym osłabieniem popytu, co może doprowadzić do tego, że ostatni kwartał w tym roku przyniesie nadpodaż na rynku ropy – mówi Michał Stajniak, analityk X-Trade Brokers.
A przecież niepewność dotycząca popytu jest tylko jednym z elementów układanki rynkowej. Problemem może się okazać również rosnąca podaż surowca. Odbija chociażby produkcja ropy w Libii, co jest pokłosiem zawieszenia broni w trwającej tam wojnie domowej. Jak wskazuje Michał Stajniak, w krótkim okresie produkcja w tym kraju może być zwiększona z symbolicznych poziomów do około 1 mln baryłek dziennie. Analitycy wskazują, że to dodatkowy cios od strony fundamentów na tym rynku.
– Libia nie jest objęta ograniczeniami wydobycia w ramach porozumienia OPEC+, w efekcie komplikuje to plany kartelu dotyczące odmrożenia 2 mln baryłek dziennie produkcji, począwszy od stycznia 2021 r. W obliczu pogorszenia perspektyw popytu w związku z restrykcjami działalności gospodarczej w Europie, plany OPEC+ będą musiały zostać zrewidowane – wskazuje Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.