Złoto, tak jak inne metale szlachetne, miało dać w tym roku zarobić. Takie przynajmniej były prognozy analityków na 2021 r. Scenariusz ten jednak się nie sprawdza. Cena złota od początku roku spadła o prawie 10 proc., a ostatnio testowała kluczowe wsparcie. Na razie udało się je obronić, ale popyt niemrawo odrabia straty. Czy jest szansa na dalszy wzrost?
Kłopotliwe rentowności
Problemy związane z rosnącymi rentownościami obligacji skarbowych sprawiły, że cena złota spadła w okolice 1690 USD za uncję, podczas gdy jeszcze na początku roku było to ok. 1900 USD. – Złoto i srebro znalazły się pod presją, ponieważ kierunek w dalszym ciągu nadawały zmiany kursu dolara i rynek obligacji, na którym rentowności ponownie poszły w górę w reakcji na przyjęcie wartego 1,9 bln USD pakietu bodźców fiskalnych. Mimo iż porozumienie to jest korzystne dla wzrostu gospodarczego, oznacza również ryzyko inflacji, chociaż po słabym odczycie CPI w Stanach Zjednoczonych dane liczbowe jeszcze go nie odzwierciedlają – wskazują eksperci Saxo Banku. To, że złoto zatrzymało spadki przy poziomie 1690 USD, nie jest też przypadkowe.
– Okolice 1690–1700 dolarów za uncję to jedna z kluczowych stref wsparcia na rynku złota – wskazuje Michał Stajniak, analityk X-Trade Brokers. – Jest to zniesienie Fibonacciego 61,8 całego wzrostu od marcowego dołka z zeszłego roku do sierpnia, kiedy to wyznaczone zostały nowe historyczne szczyty. Pokonanie tego poziomu przez sprzedających będzie oznaczało zniwelowanie całej presji wzrostowej, która utrzymywała się od tamtego czasu na złocie, i wejście rynku w możliwą mocniejszą fazę spadkową – mówi.