W ciągu dwóch tygodni sytuacja zmieniła się jednak diametralnie. Nasza waluta zaczęła odrabiać poniesione wcześniej straty. Ruch ten widoczny był także na początku nowego tygodnia. Euro było w poniedziałek wyceniane na 4,52 zł. – Krótkoterminowo złoty powinien mieć większą swobodę w podążaniu za trendami globalnymi i równaniu do walut regionu (od początku marca złoty wciąż jest około 1,6 proc. słabszy od węgierskiego forinta). W kolejnych dniach para EUR/PLN może zmierzać w kierunku 4,50. Kurs wkracza jednak w strefę, gdzie tym razem to sprzedający złotego mogą czuć się komfortowo z odnawianiem pozycji – uważa Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers. Ryzyka, które wisiały nad złotym, nie zniknęły, a jedynie zostały odłożone w czasie. Mowa m.in. o wyroku Sądu Najwyższego w sprawie kredytów frankowych. Pierwotnie miał on zostać wydany 13 kwietnia. Nowa data to 11 maja.
– Odroczenie wyroku pomaga złotemu dwojako. Po pierwsze, wyklucza spekulacyjne budowanie pozycji na wypadek negatywnej reakcji złotego na wyrok. Po drugie, wszelkie pozostałe pozycje zakładające osłabienie złotego zawierane podczas marcowej fali deprecjacji mogą być dalej domykane, gdyż nie ma sensu czekać na niepracujących pozycjach dodatkowy miesiąc. W ubiegłym tygodniu widać było, jak wyciszenie ryzyk wokół złotego pomaga w odreagowaniu z nieuzasadnionych fundamentalnie poziomów. Oczywiście ryzyka te i inne (jak. np. trzecia fala Covid-19) nie zniknęły i będą straszyć złotego w kolejnych tygodniach – uważa Białas.
Oczywiście pozostaje jeszcze kwestia NBP, który pokazał już nieraz, że stać go na zaskakujące ruchy na rynku walutowym. PRT