Jackson Hole za nami. Tak jak się spodziewano, wydarzenie to miało znaczący wpływ na rynek walutowy. Gołębi wydźwięk wystąpienia szefa Rezerwy Federalnej sprawił, że zainteresowanie inwestorów znów przechyliło się w stronę bardziej ryzykownych aktywów. Teoretycznie powinno to sprzyjać także naszej walucie. Tutaj jednak efekt ten był stłumiony. Złoty czeka przede wszystkim na impuls wewnętrzny.
Niewielki ruch
Jerome Powell, tak jak wskazywała część ekspertów, nie zdecydował się na zapowiedź bardziej zdecydowanych ruchów w polityce pieniężnej.
– Rynek gołębio odebrał piątkowe słowa Jerome'a Powella. Ten co prawda zwrócił uwagę, że ograniczenie programu skupu aktywów powinno się rozpocząć w tym roku, ale jednocześnie podkreślił ryzyka związane z wariantem Delta. Piątkowy przekaz wskazywał, że ze względu na obecny stan wiedzy we wrześniu taki krok jest mało prawdopodobny. Zdaniem szefa Fedu również nie ma co się śpieszyć z podwyżkami stóp, a wychodzenie z obecnego kształtu polityki monetarnej powinno być stopniowe – wyjaśnia Rafał Sadoch, analityk BM mBanku.
Takie postawienie sprawy przyczyniło się do globalnego osłabienia dolara. Tylko jednak w niewielkim stopniu skorzystał na tym złoty. Ten w piątek nieznacznie umocnił się wobec „zielonego", który był wyceniany na 3,88 zł. W poniedziałek jego wycena zjechała w okolice 3,87 zł. Niewielki ruch widzieliśmy także w przypadku pary EUR/PLN. Ta wciąż porusza się w przedziale 4,55–4,60. W poniedziałek były to okolice 4,57 zł.