Na początku września spółka rozpoczęła drugą w swojej historii kampanię crowdfundingową, w ramach której ubiegała się o ponad 4 mln zł, które miały pomóc m.in. w rozwoju aplikacji. Co warto dodać, kilka miesięcy wcześniej SkyCash przeprowadził emisję około 13,5 mln akcji serii L, w ramach której mogła pozyskać do 6,5 mln zł od dotychczasowych inwestorów. Trzeba zaznaczyć, że emisja ta odbyła się z zachowaniem prawa poboru dotychczasowych akcjonariuszy.

- SkyCash przerwał emisję akcji po korespondencji z Komisją Nadzoru Finansowego. Spółka prowadziła w krótkim odstępie czasu dwie emisje (subskrypcje): jedną zamkniętą – skierowaną wyłącznie do dotychczasowych akcjonariuszy spółki i drugą otwartą, z wykorzystaniem crowdfundingu. Przygotowując się do emisji, tworząc projekty uchwał dla zgromadzenia akcjonariuszy i dokumentów emisji, korzystaliśmy z doradcy prawnego. Przeprowadzone analizy wskazały, że emisja skierowana do dotychczasowych akcjonariuszy z zachowaniem prawa poboru nie jest ofertą wymagającą sporządzenia dokumentu informacyjnego, czy memorandum informacyjnego, bo podlega wyłączeniu zawartemu w ustawie o ofercie publicznej. W rezultacie zdecydowaliśmy się uruchomić kolejną emisję, tym razem z wykorzystaniem crowdfundingu, w ramach limitu 1 mln euro, który pozwala na prowadzenie oferty publicznej na podstawie dokumentu informacyjnego. Niestety, KNF już w trakcie trwającej oferty zakwestionowała naszą interpretację dotyczącą pierwszej emisji (tej w trybie subskrypcji zamkniętej) i mimo prowadzonego dialogu, finalnie wyraził swoje oczekiwanie, abyśmy w rezultacie wstrzymali emisję otwartą (tę drugą). Zalecenie wykonaliśmy natychmiast, mimo że się z nim nie zgadzamy – komentuje dla „Parkietu” Jarosław Mazek, prezes SkyCasha.

Jak podkreślają eksperci, winne obecnej sytuacji są niejasne przepisy dotyczące ustawy o ofercie publicznej, do której swoje uwagi wcześniej zgłaszała m.in. GPW. - W przypadku emisji SkyCash rozminęły się interpretacje spółki oraz KNF-u dotyczące przepisów ustawy o ofercie publicznej, a ściśle wyjątków z art. 3 ust. 1a oraz 3 ust. 1b, które jak już wcześniej wskazywano jeszcze na etapie tworzenia tych przepisów (m. in. uwagi GPW oraz IDM) były niejednoznaczne i budziły wątpliwości interpretacyjne uczestników rynku. Niestety, sytuacja SkyCash pokazuje, że przepisy te nadal budzą wątpliwości interpretacyjne uczestników rynku. Wątpliwości tych niestety nie rozwiewają dostępne publicznie stanowiska organu nadzoru (KNF) – twierdzi Piotr Żelek, radca prawny, wspólnik zarządzający FinLegalTech Żelek i Wspólnicy.

Nie da się ukryć, że w tej sytuacji SkyCash poniósł znaczące koszty, związane m.in. z marketingiem czy tym, że ostatecznie nie uda się zgromadzić nawet części z planowanych środków. Miała to być również pierwsza znacząca emisja platformy crowdinwestycyjnej o nazwie SkyAnts. - Żałujemy, że przepisy prawa i dostępne ich interpretacje są na tyle niejasne, że można było, mimo wykonanych analiz i działania przez emitenta w dobrej wierze, znaleźć się w sytuacji, gdzie negatywne skutki wynikające z odmiennego stanowiska interpretacyjnego regulatora ponosi zarówno spółka, jak i inwestorzy i nasi użytkownicy, którzy powierzyli nam środki – te oczywiście zwracamy – podsumował Mazek.

Warto dodać, że kampania crowdfundingowa SkyCasha była jedną z metod na zwiększenie kapitałów do poziomu wymaganego przez KNF. Jedno z ryzyk wymienionch w dokumencie informacyjnym wskazywało, że są one za niskie, co mogło skutkować odebraniem przez KNF licencji krajowej instytucji płatniczej. W tej sytuacji spółka ma wykorzystać inne możliwości, żeby zrealizować ten cel.