Wątek związany z firmą My Sky – jak donosi słowacki dziennik „Sme” – bada właśnie wiedeńska prokuratura. Wiadomo już, że gros majątku upadłych linii lotniczych SkyEurope przepadło. Wartość ich obecnego mienia syndyk wycenił niedawno na niespełna 5,7 mln euro (23,7 mln zł).
[srodtytul]Gdzie jest reszta?[/srodtytul]
Okazuje się, że przez kilka miesięcy przed ogłoszeniem plajty słowackiego przewoźnika pieniądze ze sprzedaży biletów na jego samoloty trafiały właśnie na konto firmy My Sky Societa Consortile. Fakt ten potwierdziła już oficjalnie włoska spółka CartaSi, która obsługiwała dokonywane kartami płatności za przeloty liniami SkyEurope. Spółka My Sky twierdzi jednak, że nie tylko nie ma żadnych pieniędzy, które należałyby do słowackiego przewoźnika, ale sama ucierpiała finansowo z powodu jego upadłości.
Z zapisów w rejestrze sądowym wynika, że My Sky ma dwóch wspólników. Pierwszy to SkyEurope, drugi – inny upadły przewoźnik lotniczy, włoskie linie myAir.com (każdy ma 50 proc. udziałów). O współpracy obu tych przewoźników spekulowało się zresztą już w 2008 r.
[srodtytul]Włoska wydmuszka[/srodtytul]