Negocjacje mogłyby się rozpocząć już pod koniec maja.Szefowie PGNiG przewidywali początkowo, że rozmowy o cenach ruszą w kwietniu, ale opóźnia się oficjalne podpisanie porozumień gazowych na szczeblu rządowym. Z nieoficjalnych informacji wynika, że spotkanie wicepremierów Waldemara Pawlaka i Igora Sieczyna może nastąpić na przełomie kwietnia i maja.
Zdaniem wiceprezesa PGNiG Radosława Dudzińskiego obniżka cen gazu jest możliwa albo poprzez zmianę wartości parametrów obecnej formuły, albo poprzez jej modyfikację polegającą na wprowadzeniu nowego indeksu, np. notowań gazu z rynku spotowego.
Gazprom ustalił już nowy sposób wyliczania cen surowca na podstawie jego bieżących notowań, a nie tylko cen ropy naftowej, m.in. w umowie z niemieckim koncernem E.ON. To o tyle istotne, że gaz na rynku spotowym jest znacznie tańszy od tego w kontraktach długoterminowych, wycenianego według przelicznika naftowego. Ta różnica wynosi od 50 do 100 USD na 1000 m sześc. Gdyby Rosjanie zgodzili się, aby za 15 proc. surowca PGNiG płacił według cen spotowych, to spółka mogłaby zaoszczędzić w tym roku ponad 80 mln USD. Polska zamierza w 2010 r. kupić od Gazpromu 9 mld m sześc. gazu, a to oznacza, że rosyjski koncern dostarczy ponad 60 proc. potrzebnego w kraju surowca.
Wiceprezes Dudziński uważa, że PGNiG ma istotne argumenty za tym, by obniżka cen faktycznie nastąpiła. Podstawowy to zmiana warunków rynkowych. – Na rynku unijnym widoczna jest nadpodaż gazu i w efekcie nastąpiło istotne rozwarcie ceny w dostawach spot i w kontraktach długoterminowych – mówi. Jego zdaniem taka sytuacja może się utrzymać przez najbliższe cztery do pięciu lat. To dlatego, że z jednej strony możliwy jest większy import gazu skroplonego (LNG), a z drugiej Rosjanie budują nowe trasy dostaw i zamierzają zwiększyć swój eksport do Europy.