Dane na temat spadającej produkcji i zwiększającego się bezrobocia nie napawają optymizmem. Czy branża meblarska odczuwa kryzys?
Nie da się tego jednoznacznie ocenić, bo wszystko zależy od tego, w jakim segmencie produkuje się meble i gdzie się je sprzedaje. Meble popularne, dla szerokiego kręgu odbiorców, a takie produkujemy w Forte, sprzedają się znacznie lepiej niż meble drogie – tu kryzys, jeżeli przyjdzie, to chyba najpóźniej. Terytorialnie kryzys obserwujemy w Europie Południowej i tam właściwie jest najgorzej. Mam tu na myśli nie tylko Grecję, ale również Hiszpanię, Portugalię i kraje bałkańskie. Na rynku polskim obserwujemy spowolnienie, nie można jeszcze – i może nawet nie będzie trzeba – mówić o kryzysie w skali obserwowanej w krajach południowych. W Forte od lat staramy się bardzo dywersyfikować rynki zbytu, mamy ogromny udział eksportu w sprzedaży – ponad 80 proc., średnia jest więc zupełnie niezła. Wyniki za ubiegły rok pokazały, że jesteśmy stabilną i przewidywalną firmą. Myślę, że pozytywnie zaskoczymy rynek, publikując w maju wyniki za I kwartał. Zarząd rekomendował wypłatę dywidendy w wysokości 0,95 PLN na akcję. To również element naszej polityki względem udziałowców długoterminowych. Staramy się dzielić się z udziałowcami wypracowanym zyskiem i zamierzamy to robić także w przyszłości.
Gdzie zatem trzeba eksportować, by być odpornym na obecny kryzys? Na rynek rosyjski?
Oczywiście można i tam, ale naszym największym i najbardziej chłonnym rynkiem jest Europa Zachodnia, głównie tzw. DACH (Niemcy, Austria, Szwajcaria – red.). Ilość sprzedawanych tam mebli w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest kilkakrotnie większa niż na południu Europy i w Polsce.
Pojawiają się głosy, że polskie firmy z branży meblarskiej, np. w Niemczech, wręcz wypierają firmy lokalne.