Z kolei Krzysztof Pado, analityk DM BDM, podkreśla, że zdecydowana większość spółek groszowych nie jest w takim „stanie" przez przypadek. – To w wielu wypadkach podmioty z problemami natury fundamentalnej, których zarządy lub główni akcjonariusze często nie wywiązali się ze składanych obietnic. Zejściu kursów na poziomy groszowe często towarzyszyły kolejne emisje akcji. Liczba walorów rosła, a wartość spółki, mimo pozyskiwania kapitału, nie zmieniała się. W efekcie kurs był coraz niżej – mówi. Jego zdaniem działań warszawskiej giełdy nie należy określać mianem radykalnych. – Idą w prawidłowym kierunku. Podobne regulacje istnieją np. na rynku amerykańskim – wskazuje. Zwraca też uwagę, że scalenie akcji to niejedyny sposób na uniknięcie listy alertów. – Zarządy mogą także zabrać się do efektywnej pracy, przekładającej się na wypracowywanie przez spółkę gotówki, a nie dodatkowych akcji. Wtedy pojawią się naturalne przesłanki do wzrostu kursu – uważa Pado.
Diabeł tkwi w szczegółach
GPW ustawiła próg groszowości na 0,5 zł, począwszy od stycznia przyszłego roku oraz na 1 zł od IV kwartału 2014 r. Spółka, której akcje zostaną zakwalifikowane do listy alertów po raz drugi z rzędu, będzie musiała przygotować program naprawczy. Jeśli trafi na listę po raz szósty z rzędu, handel jej akcjami będzie zawieszany na trzy miesiące, a potem zarząd giełdy będzie mógł je wykluczyć z obrotu.
– Uważamy, że emitent już po pierwszej, a nie po drugiej z rzędu kwalifikacji do listy alertów powinien przekazać do publicznej wiadomości szczegółowy plan rozwiązania tej sytuacji. Ponadto przy każdej kolejnej kwalifikacji powinien informować szczegółowo o krokach podejmowanych celem realizacji tego planu – zwraca uwagę Cieślak.
Co zrobią spółki
Wśród spółek groszowych znajdują się m.in. te kontrolowane przez Mariusza Patrowicza. Jak ocenia on pomysły giełdy? – Uważamy, że nie są najszczęśliwsze. Ale cóż, takie jest prawo gospodarza parkietu. Jesteśmy gotowi do scalania akcji w spółkach z naszej grupy. W ostatnich miesiącach trwały przygotowania formalne, m.in. procedura zniesienia uprzywilejowania papierów – mówi. Dodaje, że być może uda się przeprowadzić te operacje przed pierwszą weryfikacją spółek, czyli przed marcem przyszłego roku. To właśnie kontrolowany przez Patrowicza Fon wiosną 2009 r. jako pierwszy przeprowadził skuteczną procedurę scalania papierów, nad którą emitenci łamali sobie głowy przez kilka miesięcy.
Wśród groszówek jest też Boryszew, kontrolowany przez Romana Karkosika. – Pracujemy nad optymalną strategią dostosowania się do najnowszych zaleceń GPW. Najbardziej oczywistym rozwiązaniem wydaje się scalenie akcji. I oczywiście ciągła praca nad poprawą wyników. Wówczas wartość akcji rośnie bez dodatkowych zabiegów – mówi Piotr Szeliga, prezes Boryszewa. Obiecuje, że spółka dostosuje się w terminie do nowych regulacji.
Zamiar scalenia akcji już kilka miesięcy temu zasygnalizował Bioton. Cała procedura ma się zakończyć za kilka tygodni. Plany zakładają, że ze stu obecnych akcji o cenie nominalnej 0,2 zł powstanie jedna warta 20 zł.