Dziś z GPW znika Pol-Aqua. To 10. spółka, której akcje zostały wycofane z rynku głównego w tym roku. Za kilka dni to samo stanie się z Permediami. W kolejce do opuszczenia giełdy czekają jeszcze m.in. Mispol, Armatura czy też Barlinek. W każdej z tych spółek na zwiększenie zaangażowania w kapitale zdecydował się dominujący akcjonariusz.
Czy takich przypadków będzie więcej? Zdania są podzielone. – Obecne wyceny nie są specjalnie niskie, więc nie ma też powodów do odkupywania akcji od inwestorów mniejszościowych – uważa Marcin Materna, szef działu analiz Millennium DM. Z kolei Krzysztof Pado z DM BDM uważa, że przy utrzymaniu się dobrej koniunktury gospodarczej wezwania są nadal prawdopodobne.
– Jako główne ryzyko nie postrzegałbym wysokich bieżących wycen, a bardziej możliwość ograniczenia QE, co zatrzymałoby dopływ taniego pieniądza na rynki wschodzące i przełożyło się na wzrost kosztu pozyskania finansowania – mówi analityk.
Kto na celowniku
Wśród spółek, które mogą zmienić właścicieli, eksperci wskazują m.in. Polski Koncern Mięsny Duda, Eneę, Kofolę, Ciech, czy też Berling. – Wymienić można np. sektor finansowy (np. potencjalna sprzedaż Alior Banku), medyczny, czy szeroko pojęty przemysł – wskazuje też Pado.
Na celowniku mogą również być mniejsze firmy. Powód? – Tam premia w wezwaniu mogłaby być nieco niższa niż dla dużych podmiotów ze względu choćby na ich mniejszą płynność – odpowiada Mateusz Hyży, analityk Grupy Trinity. Podkreśla zarazem, że każdy przypadek należy analizować indywidualnie. – Niezmiernie istotne jest bowiem, czy przedmiotem wezwania jest duży pakiet akcji, jak miało to miejsce w przypadku EMC Instytutu Medycznego, czy jedynie niewielki ułamek (np. w Groclinie). Znaczenie ma również wielkość spółki i skład jej akcjonariatu – mówi.