Hasło z tytułu pozostaje wciąż prawdziwe, choć było nadużywane wtedy, kiedy prawdę raczej się prenumerowało, niż głosiło. A jest szczególnie prawdziwe w odniesieniu do prowadzenia biznesu, zwłaszcza przez spółkę giełdową.
Spółka giełdowa jest podmiotem o dość skomplikowanej strukturze własności. Co więcej, ta komplikacja najczęściej jest zamierzona. Jest pochodną oferty publicznej i złożonego procesu przydziału akcji w poszczególnych transzach różnym grupom akcjonariuszy. Proces przydziału – który jest niewątpliwie korzystny z punktu widzenia optymalizacji pozyskiwania kapitału i zapewnienia
płynności akcji – prowadzi do nieuniknionych napięć między poszczególnymi grupami akcjonariuszy. Te napięcia mogą być potęgowane, jeśli w spółce mamy do czynienia z akcjami uprzywilejowanymi lub inwestorem strategicznym. Jeśli w spółce dochodzi zatem do wydarzeń nadzwyczajnych, napięcia te bardzo łatwo mogą się przerodzić w mniej lub bardziej otwarty konflikt, pociągający za sobą długotrwały i kosztowny spór prawny.
Najczęstsze płaszczyzny konfliktu między akcjonariuszami dotyczą prawa do udziału w podejmowaniu decyzji, a w szczególności uczestnictwa i głosowania na WZA. Przepisy dotyczące nabywania znacznych pakietów akcji nigdy nie będą na tyle precyzyjne, aby przewidzieć każdą możliwą sytuację, zawsze więc pozostanie pole do podejmowania dyskrecjonalnych decyzji i niezwykle istotne jest określenie roli zarządu spółki, która jest bardzo niewdzięczna. Z jednej strony zarząd zajmuje się organizacją WZA i powinien zadbać o jego właściwy przebieg (w tym o dopuszczenie do udziału jedynie uprawnionych akcjonariuszy) z drugiej zaś – jest to przecież zgromadzenie akcjonariuszy i to oni powinni podejmować decyzje (a skutki niedopuszczenia akcjonariuszy do WZA mogą być brzemienne w skutki). Jak zatem powinien zachować się zarząd? A jak ma się zachować zarząd, kiedy mamy do czynienia z konfliktem między akcjonariuszami większościowymi a mniejszościowymi? Większościowy akcjonariusz ryzykuje proporcjonalnie większym kapitałem, a akcjonariusze mniejszościowi dysponują ograniczoną paletą środków w dochodzeniu swoich praw i powinni być poddani szczególnej ochronie. Kiedy jednak ochrona akcjonariuszy mniejszościowych przeradza się w szantaż korporacyjny? Czy rewident do spraw szczególnych to instytucja zapewniająca odpowiedni balans między grupami interesu w spółce czy narzędzie utrudniające właściwe funkcjonowanie spółek?
Spory między współwłaścicielami to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Spółki giełdowe to przecież kwiat gospodarki – największe i najlepsze przedsiębiorstwa. Skala ich działalności jest olbrzymia, a liczba interesariuszy i potencjał do konfliktu – proporcjonalnie duże. Oprócz konfliktów między akcjonariuszami możliwy jest spór między akcjonariuszami a wierzycielami spółki, zwłaszcza w razie problemów (rzeczywistych lub sztucznie wykreowanych) z płynnością finansową. A tam, gdzie w grę wchodzą duże pieniądze, rodzą się równie duże emocje i pokusy. Wszak doprowadzenie do upadłości może być jedną z form przejęcia spółki lub jej majątku. Jak przed takimi działaniami (np. nieuzasadnionym wnioskiem o upadłość) spółka może się bronić?