Po akcje BGŻ nie ma kolejek

Maklerzy dawno już nie widzieli tak słabego zainteresowania ofertą sprzedaży akcji przez Skarb Państwa. Z uplasowaniem transzy detalicznej walorów BGŻ nie powinno być jednak problemu

Aktualizacja: 25.02.2017 18:40 Publikacja: 16.05.2011 06:11

Bank BGŻ (na zdjęciu siedziba w Warszawie) wybiera się na giełdowy parkiet po tym, jak jego główni a

Bank BGŻ (na zdjęciu siedziba w Warszawie) wybiera się na giełdowy parkiet po tym, jak jego główni akcjonariusze – holenderski Rabobank i Skarb Państwa – porozumieli się co do scenariusza dalszej prywatyzacji spółki

Foto: Archiwum

Dziś na minutę przed północą kończą się zapisy inwestorów indywidualnych na akcje banku BGŻ sprzedawane przez Skarb Państwa w ofercie publicznej. W transzy detalicznej sprzedawanych jest nieco ponad 4 mln papierów, przy czym każda osoba może zapisać się maksymalnie na 120 walorów. Inaczej, jak w przypadku ostatnich prywatyzacji, domy maklerskie nie kwapią się jednak do wydłużenia czasu pracy. Okazuje się bowiem, że zainteresowanie ofertą banku nie jest duże.

[srodtytul]BGŻ to nie GPW[/srodtytul]

– Popyt jest zdecydowanie słabszy niż w przypadku ofert PZU czy GPW. Nie oszukujmy się, obecna niepewna sytuacja na rynkach kapitałowych związana z przeceną surowców, jak i kuriozalnie wysoka maksymalna cena sprzedaży walorów BGŻ nie wpływają pozytywnie na inwestorów – mówi szef jednego z biur maklerskich. Nawiązuje tym samym do poziomu 90 zł za akcję, jaką płacą przy zapisie inwestorzy. Analitycy twierdzili, że taka wycena nie znajduje uzasadnienia w wynikach banku. Obserwację tę potwierdzają także rozmowy, jakie przeprowadziliśmy z pracownikami punktów obsługi klientów różnych instytucji. – Przy tak niewielkim zainteresowaniu jak obecnie spokojnie zdąży pan zakończyć formalności w biurze nawet dziś po południu – twierdzili pracownicy. Z uwagi na obostrzenia prawne wobec prowadzących zapisy żaden z naszych rozmówców nie chciał podać nazwiska.

[srodtytul]40 tys. chętnych?[/srodtytul]

Słabszy ruch w placówkach i na stronach internetowych biur nie oznacza jednak, że transza detaliczna nie zostanie sprzedana. – Papier cieszy się powodzeniem inwestorów proporcjonalnym do skali oferty, twierdzi dyrektor jednego z brokerów. – Nie sądzę, aby były problemy z uplasowaniem 4 mln akcji wśród detalu – dodaje.

[srodtytul][link=http://www.parkiet.com/temat/1047936.html " target="_blank"]Raport: Debiut BGŻ na GPW[/link][/srodtytul]

Domy maklerskie mają statystyki złożonych już zapisów przez klientów. Porównując ich liczbę ze średnim udziałem danego brokera we wszystkich zapisach w poprzednich prywatyzacjach, można oszacować obecne zainteresowanie. Z nieoficjalnych informacji z kilku instytucji można wywnioskować, że do piątku walory BGŻ chciało kupić 20 – 25 tys. osób. Zakładając, że duża część inwestorów wykorzysta ostatni dzień zapisów do złożenia zlecenia, przyjąć można analogicznie do poprzednich ofert, że liczba zapisów wzrosnąć może jeszcze o 15 – 20 tys.

To sporo mniej niż w ofercie GPW (323 tys. chętnych na akcje), Tauronu czy PZU (250 tys. zapisów). 40 tys. drobnych inwestorów w zupełności jednak wystarczy, aby zapewnić popyt na całą transzę (zakładając, że każdy zapisze się na 120 akcji), a nawet spowoduje, że bez jej zwiększenia zapisy trzeba będzie zredukować o niespełna 20?proc. Być może nie będzie to potrzebne, ponieważ Skarb Państwa zastrzegł sobie prawo do zwiększenia transzy do 30?proc. oferty. Taka liczba akcji odpowiadać może w przybliżeniu potrzebom 40 tys. osób.

[srodtytul]Trudne szacowanie[/srodtytul]

Brokerzy zauważają jednak, że dokładne szacowanie jest tym razem obarczone dużym błędem. – Zapisy są rozłożone na dość długi okres. W poprzednich ofertach klienci otworzyli sporo nowych rachunków. Wydaje się, że wszyscy zainteresowani giełdą mogą już składać zlecenia i nie muszą podpisywać umów od nowa. A to oznacza, że większość z nich po prostu na chwilę przed końcem zapisów może złożyć zapis przez Internet. Taka sytuacja utrudnia wiarygodną ocenę popytu – tłumaczą.

Dlaczego inwestorzy decydują się na zakup, znając opinie o wysokiej cenie maksymalnej (odpowiada na 28-krotności zysku rocznego przypadającego na akcję wobec średniej dla sektora na poziomie 18)? – Detal liczy na rozsądek instytucji – tłumaczą maklerzy. Podobnie jak w poprzednich ofertach, także i w tej to fundusze ostatecznie przesądzą o cenie sprzedaży. Jutro zakończy się budowa księgi popytu, która ma dać Skarbowi odpowiedź na pytanie, na jakie zainteresowanie, przy jakiej cenie może liczyć. Zarządzający pytani, za ile byliby skłonni nabyć akcje BGŻ, odpowiedzieli, że za około 63,5 zł za akcję.

[ramka][srodtytul]Oferty Skarbu Państwa prawie zawsze dały zarobić. Zdarzały się jednak wyjątki [/srodtytul]

Od wielu lat wśród inwestorów panuje przekonanie, że na ofertach prywatyzacyjnych nie można stracić. Opinia ta wywodzi się jeszcze z początków warszawskiej giełdy, kiedy Skarb Państwa był jedynym dostarczycielem akcji – towaru wówczas deficytowego. Do tej pory inwestorzy wspominają debiut Banku Śląskiego na początku 1994 r. Na pierwszej sesji cena poszybowała do poziomu 13-krotnie przewyższającego ten z zapisów, ale potem szybko zaczęła spadać. Sytuacja sprzed 17 lat już się nie powtórzyła, wyceny prywatyzowanych spółek coraz mniej odbiegały od oczekiwań rynku. Przeważnie jednak kurs rósł na pierwszych sesjach od 5 do 20 proc. Wynikało to z faktu, że Skarb Państwa sprzedawał duże firmy,

które trafiały potem do indeksu WIG20, przez co instytucje chciały jeszcze dokupować akcji. Nawet jednak i największe państwowe kolosy nie przynosiły inwestorom wyraźnego zysku, jeżeli cena sprzedaży była zbyt wysoka, a spore redukcje sprawiały, że skala zakupu nie była duża (tak było w przypadku PGE – której kurs po udanym debiucie zaczął wyraźnie tracić). Inwestorzy kupujący Tauron musieli się uzbroić w cierpliwość – zyski zaczęły się pojawiać dopiero po kilku miesiącach notowań.

Mniejszym spółkom, których akcje sprzedaje rząd (a do takich można zaliczyć BGŻ), różnie powodziło się na GPW. Akcjonariusze Polic czekali na swój moment i górkę nawozową ponad rok, wrocławskiej Kogeneracji – aż siedem lat.

W ostatnim roku, po negatywnych doświadczeniach z PGE, Skarb zdecydował się na dość restrykcyjne limity zapisów przy prywatyzacjach. Pojedynczy inwestor może złożyć zlecenie na objęcie akcji za góra 10 tys. zł. Taki mechanizm powoduje, że nieopłacalne staje się wykorzystanie oprocentowanego kredytu, aby zwiększyć wartość swojego zapisu i tym samym szansę na większy przydział.

Innym zabezpieczeniem prywatyzacyjnych ofert jest opcja stabilizacyjna, na jaką decyduje się zwykle MSP.

Biura doradzające przy prywatyzacji dostają zadanie ograniczać wahania kursu przez miesiąc od debiutu. K.K.[/ramka][[email protected]][email protected][/mail]

Firmy
Mercator Medical chce zainwestować w nieruchomości 150 mln zł w 2025 r.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Firmy
W Rafako czekają na syndyka i plan ratowania spółki
Firmy
Czy klimat inwestycyjny się poprawi?
Firmy
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Firmy
Na co mogą liczyć akcjonariusze Rafako
Firmy
Wysyp strategii spółek. Nachalna propaganda czy dobra praktyka?