Kamil Kliniewski, prezes lublinieckiej spółki specjalizującej się w wytwarzaniu pieluch i artykułów higienicznych dla kobiet, przyznaje, że od zagranicznego podmiotu otrzymał ofertę do sprzedaży całego zakładu. Nie ujawnia jego nazwy. Na razie nie została też podpisana żadna umowa. – Nie mówimy nie. Czekamy jeszcze na propozycję ceny. Jeśli będzie atrakcyjna, to z pewnością rozważymy taką ofertę – mówi.
Jaka cena byłaby atrakcyjna? Aktywa, których może pozbyć się spółka, są wycenione w księgach na 27 mln zł. – Oczekujemy, że uzyskamy kwotę około dwukrotnie wyższą – szacuje Kliniewski. Jego zdaniem, jeśli strony osiągną porozumienie, to decyzja zostanie podjęta szybko. Uwzględniając jednak konieczność zwołania zatwierdzającego NWZA, finał transakcji jest możliwy w tym roku.
Szef Hygieniki przyznaje, że spółka w coraz większym stopniu nastawia się na dystrybucję. Poza wytwarzanymi we własnym zakładzie wyrobami dostarcza do sieci handlowych także artykuły chemii gospodarczej oraz kosmetyki. – Pozyskane pieniądze z ewentualnej sprzedaży zakładu wykorzystalibyśmy na dalszy rozwój dystrybucji – twierdzi. W ramach planów rozwojowych rozważane jest przejęcie dwóch firm z tej branży. Spółka chce też zbudować platformę do sprzedaży przez Internet.
Według dotychczasowych ustaleń rozwój ma być finansowany m.in. z planowanej emisji akcji w ramach zatwierdzonego kapitału docelowego. Zarząd Hygieniki może sprzedać do 16 mln warrantów bez prawa poboru, uprawniających do objęcia takiej samej liczby akcji serii G łącznie za około 16 mln zł (kapitał dzieli się na 23,3 mln akcji). Kliniewski przyznaje, że wielkość emisji będzie jednak uzależniona od tego, czy dojdzie do sprzedaży zakładu. Spółka może nawet wówczas z niej zrezygnować (zarząd na podwyższenie kapitału ma trzy lata). Wczoraj akcje firmy drożały nawet o 13 proc. do 1,05 zł.