Obecna od sierpnia na GPW spółka, jest trzecią co do wielkości firmą na Ukrainie specjalizującą się w rzecznym i morskim transporcie towarów masowych (m. in. zboża, złomu, drewna). Z lipcowej oferty pozyskała 25,8 mln zł z prawie 120 mln zł pierwotnie planowanych. – Jeśli sytuacja na rynku nie będzie korzystna, przyjrzymy się swojej strategii i zadecydujemy ile jednostek powinniśmy kupić, od czego uzależnimy wielkość nowej emisji – dodaje Molodkovets.

Jak podkreśla, plany inwestycyjne spółki nie zmieniły się i zakładają zwiększanie liczby statków i przewozów. Obecnie KDM Shipping ma osiem jednostek. Zanim spółka nabędzie wspomniane cztery jednostki, w ciągu najbliższego półtora miesiąca kupi dwa statki. – Negocjujemy z kilkoma armatorami, od których chcemy odkupić eksploatowane przez nich dwa statki o nośności od 3 do 6 tys. ton. Nasi fachowcy badają stan techniczny tych jednostek, których zakup będzie sfinansowany za pieniądze pozyskane z IPO. Jak najszybciej po transakcji chcemy rozpocząć eksploatację statków, co może się stać między listopadem i grudniem – dodaje Molodkovets. Spółka szuka jednostek będących w użyciu i mających od 10 do 20 lat. Zdaniem Molodkovetsa kupno nowych statków byłoby znacznie droższe i nie wpłynęłoby na zwiększenie przychodów spółki odpowiednio szybko, ponieważ ich budowa może pochłonąć nawet dwa lata.

Czy spowolnienie gospodarcze może negatywnie wpłynąć na działalność KDM Shipping? Molodkovets nie obawia się tego czynnika. – Działamy w bardzo niszowej branży. Nasze statki operują na morzach Czarnym i Azowskim, gdzie są duże ograniczenia zanurzenia jednostek pływających. Kraje rolnicze takie jak Rosja, Ukraina?i Kazachstan wciąż eksportują większość swoich produktów rolnych poprzez porty nad morzami Czarnym i Azowskim. To jest nasze podstawowe źródło dochodów i widzimy dalszy potencjał jego wzrostu – uważa Molodkovets. Jego zdaniem pod względem wyników ten rok powinien być podobny do ubiegłego, ale trudno na razie określić skalę pozytywnego wpływu nowych statków na przychody.

MR