– Dzięki rozwojowi spedytorów jesteśmy w stanie z centralnego magazynu grupy w Siechnicach pod Wrocławiem dostarczyć towar do Niemiec już w 24 godziny, a do Hiszpanii w 48 godzin. Skoro możemy wysyłać za granicę na przykład kosiarkę traktorową, to nie widzę problemu, by sprzedawać również materiały elektrotechniczne – mówi „Parkietowi" Krzysztof Folta, prezes TIM.
Na razie jednak giełdowa spółka musi podźwignąć się z kryzysu, w jakim znalazła się cała branża w wyniku spadku zamówień z sektora budowlanego. To z tej branży TIM osiąga ponad 90 proc. rocznych obrotów. Aby ratować spadającą sprzedaż, hurtownik zaczął mocno obniżać ceny. – Rynek nie dał nam wyjścia, gdyż pozostałe podmioty z branży rozkręciły wojnę cenową, nie bacząc na konsekwencje w dłuższym okresie. Nie mogliśmy w takiej sytuacji przez kolejne miesiące za wszelką cenę walczyć o wyższe marże, bo tracilibyśmy kolejnych klientów – wyjaśnia Folta. Według jego szacunków od ubiegłego roku spółka straciła około 30 proc. klientów. Czy obniżka cen zatrzyma ten proces, będzie można ocenić dopiero w przyszłym roku. Oprócz nowej polityki cenowej hurtownik zmienia również strukturę sprzedażową, by zwiększyć handel materiałami wysokomarżowymi. – Ten proces zajmie nam około dwóch lat – dodaje prezes TIM. Równolegle rozwija też sprzedaż przez Internet.
Choć wcześniej zarząd spółki liczył na odbicie w branży budowlanej jeszcze w tym roku, dziś nie jest już tak optymistyczny. Prognozuje, że poprawa nastąpi najwcześniej w II półroczu 2014 r., ale pozytywnych zmian na rynku materiałów elektrotechnicznych oczekuje z kilkumiesięcznym opóźnieniem. – Dlatego spodziewam się, że dopiero 2015 r. będzie zdecydowanie lepszy od obecnego – twierdzi Folta.