Jak poinformował Vaclav Balek, rzecznik prasowy czeskiego oddziału ubezpieczyciela, była to jedna z dziesięciu największych tego typu awarii, wynikających z innych niż naturalne przyczyn w całej historii Czech. Płomienie spowodowały zniszczenia nie tylko w samej fabryce należącej do Unipetrolu, ale także u jego kontrahentów. Czeska grupa petrochemiczna jest w 63 proc. kontrolowana przez Orlen i należy do największych spółek notowanych na praskiej giełdzie. – Wyników analiz firmy Allianz nie będziemy komentować – powiedział agencji prasowej CTK Jirzi Hajek z Unipetrolu.

Do wybuchu, a następnie pożaru w Chempark Zaluži w Litvinowie, na zachodzie Czech, doszło 13 sierpnia ub.r. Choć minęło już pięć miesięcy, policja wciąż nie wskazała jednoznacznie przyczyn tego wypadku. Jak wynika z relacji świadków, do awarii doszło prawdopodobnie w jednym ze zbiorników instalacji etylenu. W wyniku pożaru w Litvinowie całkowicie wstrzymano produkcję petrochemiczną, a rafineryjną ograniczono. Pod koniec zeszłego roku rozpoczęto przebudowę instalacji etylenu, a jej ponowne uruchomienie planowane jest w październiku.

Skutki sierpniowego pożaru i wstrzymania produkcji petrochemicznej zostały uwzględnione w wynikach finansowych czeskiej grupy za III kwartał 2015 r. Przychody spadły w ujęciu rok do roku o 13 proc. i wyniosły 29,45 mld koron (4,6 mld zł), zysk netto okazał się podobny do tego sprzed roku – 1,58 mld koron (prawie 250 mln zł). Gdyby nie awaria, wyniki byłyby znacznie lepsze (II kwartał 2015 r. był dla Unipetrolu rekordowy). – Z drugiej strony, gdyby do pożaru doszło w gorszym pod względem koniunktury okresie, najpewniej Unipetrol odnotowałby w III kwartale kilkaset milionów koron straty – ocenił Petr Hlinomaz, analityk z BH Securities.

JANN