Impel: zderzyliśmy się z barierą

Grzegorz Dzik | Z prezesem Grupy Impel rozmawia Zbigniew Lentowicz

Publikacja: 29.03.2016 06:16

Impel: zderzyliśmy się z barierą

Foto: Archiwum

– W zeszłym roku przekonywał pan, że wraz z ozusowaniem umów cywilnoprawnych przyjdzie największa od lat zmiana, wręcz rewolucja w dziedzinie jednorazowego podnoszenia kosztów pracy. Udało się przekonać klientów do zaakceptowania wyższych stawek i podzielenia się podatkowymi obciążeniami z usługodawcami takimi jak Impel?

Wiedziałem, że sprawa jest poważna, więc wyjątkowo starannie przygotowaliśmy się w firmie do renegocjacji umów z naszymi biznesowymi partnerami. Praktycznie cały 2015 rok poświęciliśmy na dotarcie do klientów z przekazem o kosztowych konsekwencjach zmian. Menedżerowie Impelu renegocjacje umów traktowali jako misję strategiczną, kadrę zachęcaliśmy do maksymalnego zaangażowania.

Z jakim rezultatem?

Do końca 2015 roku udało się renegocjować z wyższymi stawkami 85 proc umów. Części naszych ofert rynek jednak nie przyjął. Propozycje podwyżek odrzucali raczej średni i mniejsi klienci. Ich postawa, przyznam, nieco mnie zaskoczyła. Dotyczy to przede wszystkim instytucji publicznych: zleceniodawcy decydowali się wypowiedzieć nam umowy i szukać innych, tańszych dostawców usług, godząc się na warunki z pogranicza szarej strefy i ewidentne, łamiące standardy, praktyki „optymalizacyjne".

Ozusowanie miało przecież cywilizować branżę. Poprzedziły je zmiany sprzyjające przedsiębiorcom, m.in. korekta ustawy o zamówieniach publicznych.

Przygotowywaliśmy się solidnie do operacji, odrobiliśmy lekcje, a jednak zderzyliśmy się u części zleceniodawców z brakiem akceptacji dla zmian.

Były zbyt gwałtowne?

Chyba tak, a może po prostu nie da się zmienić w kilka miesięcy świadomości usługobiorców, skoro błędy na rynku usług popełniano od lat?

W jakiej części waszych kontraktów nie udało się porozumieć w sprawie nowych cen?

Będziemy mieć pełny obraz sytuacji dopiero po zamknięciu pierwszego kwartału. Zdarzają się wciąż niespodziewane zwroty akcji, klienci rewidują swoje podejście, akceptują nasze nowe oferty, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że idziemy w dobrą stronę. Ale też nie da się ukryć, że część nieracjonalnych cenowo zleceń musieliśmy odrzucić.

Ilu pracowników w związku z tym zwolniliście?

Naprawdę dołożyliśmy wszelkich starań, by ochronić ludzi. Na tle konkurencji Impel, jak sadzę, osiągnął znacząco wiele. Myślę jednak, że wielka, podatkowa zmiana spowodowała redukcję ok. 10 proc. naszych pracowników. Takie konsekwencje reformy powinny dać politycznym decydentom do myślenia. Tym bardziej że powraca temat podniesienia stawki godzinowej do 12 zł. Mam obawy, czy ta słuszna w końcu zmiana nie zafunduje jednak kolejnego wstrząsu, którego rynek pracy po prostu nie zaakceptuje. Choć też trzeba przyznać, że obecna rządowa ekipa uważnie słucha pracodawców i, jak się wydaje, przyjmuje rozsądne argumenty.

Dlaczego jednak wymuszonych przez ozusowanie podwyżek nie akceptował przede wszystkim sektor publiczny?

Z obserwacji branży ochrony wynika, że połowa partnerów z instytucji publicznych: urzędów, uczelni, placówek administracji, nie zgodziła się na waloryzację. Odrzuciła też wszelką racjonalną argumentację. Myślę, że nie bez winy jest tu funkcjonujący od dekad wadliwy mechanizm, który pozwolił instytucjom publicznym nie brać odpowiedzialności za ochronę płacy minimalnej dla pracobiorców, a być beneficjentem korzystającym z ich usług i pracy. Trzeba się zastanowić, czy aby przyspieszyć zmiany, po okresie kilku dekad zaniedbań, nie jest potrzebna większa konsekwencja i większy nacisk państwa na forsowanie bardziej społecznie odpowiedzialnego nastawienia urzędów i nowych rozwiązań? Jeśli władza planuje kolejne, radykalne zmiany, myślę o windowaniu stawki godzinowej, dotykające kosztów pracy, zalecałbym jednak wielką ostrożność. Bo sytuacja mogłaby nas wszystkich nieprzyjemnie zaskoczyć.

Ozusowanie usłabiło usługi

Wdrożenie od początku 2016 roku obowiązku odprowadzania składek do ZUS od wszystkich umów-zleceń spowodowało skokowy wzrost kosztów pracy i uderzyło przede wszystkim w rynek usług, gdzie ta forma zatrudnienia ma kluczowe znaczenie. Firmy ochrony i cały sektor usługowy starannie przygotowywały się do reformy, uznawanej przez wielu prezesów za największą i najgłębszą od 1989 roku zmianę dotykającą rynku pracy w Polsce. Wiele firm usługowych liczyło, że uda im się przekonać kontrahentów do waloryzacji kontraktów i podniesienia stawek, aby zrekompensować wzrost kosztów. Okazało się to trudniejsze, niż zakładano. Branża szacuje, że co najmniej w przypadku kilkunastu procent umów kontrahenci odrzucili możliwość renegocjacji. Konsekwencją są zwolnienia pracowników, które tylko w ochronie objęły ponad 30 tys. osób, czyli co dziesiątego pracownika. z.L.

Firmy
Koniec złudzeń. Trwa paniczna wyprzedaż akcji Rafako
Firmy
Decora największe nadzieje wiąże z panelami winylowymi i ścianami mineralnymi
Firmy
Rosyjskie drony uderzyły w fabrykę polskiej firmy. Są ranni
Firmy
Kosmos otwiera się na firmy z Polski. Wykorzystają szansę?
Firmy
Grupa Protektor produkuje mniej obuwia niż rok temu
Firmy
Rafako i Serinus. Czyli emocjonalne pożegnanie z giełdą