Wspólny rynek w ocenie KE ma uwzględniać zmienność cen energii w zależności od czasu i miejsca jej wytworzenia. Dzięki temu możliwe będą przepływy transgraniczne i wykorzystywanie produkcji ze źródeł odnawialnych.
Integracja vs. interesy
– Robimy kolejny krok w kierunku regionalnego podejścia do rynku energii. Chodzi o wzmocnienie współpracy między państwami na wypadek niedoborów mocy wynikających np. ze stale zwiększającego się udziału odnawialnych źródeł energii, a nie o rezygnację z samowystarczalności energetycznej w zakresie rozbudowy mocy wytwórczych czy sieci przesyłowych – tłumaczy Michał Kurtyka, podsekretarz stanu w resorcie energii, który uczestniczył w nieformalnym spotkaniu ministrów w Amsterdamie w poniedziałek.
Polska stoi na stanowisku, że taki wspólny rynek powinien generować czytelne sygnały cenowe, by konkurować mogły źródła konwencjonalne i odnawialne. Postuluje też m.in. likwidację barier w rozwoju handlu transgranicznego, tj. uregulowanie zgodnie z ubiegłoroczną decyzją ACER (agencja ds. współpracy krajowych regulatorów) problemu niekontrolowanych przepływów z niemieckich wiatraków, a także oparcie bezpieczeństwa na własnych surowcach.
Trudno powiedzieć, czy i w których państwach znajdziemy sojuszników. Dyskusja na razie stanęła na tym, że wszystkie państwa członkowskie zgodziły się na wypracowanie jednolitych kryteriów oraz metodologii dla oceny wystarczalności mocy wytwórczych w danym miejscu.
Obszary współpracy
Kwestią istotną dla nas będzie ustanowienie mechanizmów wsparcia dla elektrowni konwencjonalnych. Jak twierdzą przedstawiciele ME, Komisja preferuje także w tym aspekcie regionalną współpracę. Ale w praktyce, choć KE będzie zachęcała do tworzenia systemów wsparcia przez sąsiadujące kraje, to nie zabroni wprowadzenia własnych mechanizmów. Dlatego Polska pracuje równolegle nad krajowym rynkiem mocy, który ma dać impulsy do budowy nowych bloków węglowych. Założenia poznamy w ciągu dwóch–trzech miesięcy.