Reklama

Akcje debiutantów dają zarobić

Słaba koniunktura na GPW nie przekreśla szans na zyski z akcji kupionych w ramach IPO. Nie warto się jednak spieszyć z ich sprzedażą.

Publikacja: 16.07.2016 15:00

Akcje debiutantów dają zarobić

Foto: Bloomberg

Koniunktura na rynku pierwotnym nie rozpieszcza inwestorów z warszawskiego parkietu. Nowe oferty publiczne rzadziej dochodzą do skutku. W tym roku było ich do tej pory zaledwie siedem, podczas gdy w całym ubiegłym roku 20 firm przeprowadziło IPO. Łącznie wartość wszystkich tegorocznych ofert wyniosła 467 mln zł w porównaniu z prawie 2 mld zł w poprzednim roku. Spółki zainteresowane pozyskaniem gotówki z giełdy, w reakcji na niekorzystną sytuację rynkową, odwołują oferty lub odsuwają je na bliżej nieokreśloną przyszłość. W Komisji Nadzoru Finansowego jest teraz 26 prospektów emisyjnych nowych spółek, w tym nad 19 postępowania są zawieszone.

Łatwiej zarobić, niż stracić

Niepewna sytuacja na rynku akcji nie powinna martwić inwestorów zainteresowanych ofertami pierwotnymi. Wprawdzie jest ich znacząco mniej niż w okresach sprzyjającej koniunktury, jednak zweryfikowana przez rynek jakość firm wchodzących na giełdę daje większą szansę na zyski z takiej inwestycji. – Obecna trudna sytuacja rynkowa osłabia pozycję potencjalnych debiutantów. Inwestorzy instytucjonalni, którzy decydują o wysokości ceny emisyjnej, są wybredni, często wolą się wstrzymać z wydawaniem pieniędzy, a jeśli zgłaszają popyt, to na niskim poziomie cenowym. Dlatego tez ryzyko przepłacenia uczestników debiutu jest niewielkie. Niestety, nie oznacza to automatycznie gwarancji zysku – ocenia Seweryn Masalski, zarządzający w MM Prime TFI.

Szanse na zarobek rosną pod warunkiem, że nie pozbędziemy się ich walorów tuż po debiucie. Takie wnioski można wysnuć, oceniając notowania akcji firm, które zadebiutowały na warszawskiej giełdzie od początku 2015 r., a więc w okresie, gdy giełdowa koniunktura nie sprzyjała zwyżkom cen. Indeks WIG w ciągu półtora roku spadł bowiem o prawie 13 proc. W tym okresie zadebiutowało 27 spółek, przeprowadzając ofertę sprzedaży akcji. Pocieszeniem jednak może być fakt, że papiery większości debiutantów są obecnie więcej warte niż w czasie IPO. Co więcej, wypracowane w tym czasie dwucyfrowe zyski wcale nie należały do rzadkości, choć w większości przypadków od debiutu minęło kilka lub kilkanaście miesięcy.

Najbardziej zyskowną inwestycją okazały się akcje Auto Partnera, działającego na rosnącym rynku dystrybucji części zamiennych do samochodów. Warto przypomnieć, że spółka zadebiutowała na warszawskim parkiecie zaledwie na początku czerwca tego roku, a od pierwszej sesji jej walory cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem inwestorów. Od debiutu dały już zarobić ich posiadaczom blisko 60 proc. Niewiele mniej inwestorom przyniosły również walory ubiegłorocznego debiutanta Enter Air, największej czarterowej linii lotniczej w Polsce, której notowania w siedem miesięcy od debiutu podskoczyły o 53 proc. W nieco ponad rok od debiutu wysokie, ponad 40-proc. stopy zwrotu przyniosły inwestycje w walory Wirtualnej Polski i producenta felg UniWheels. Jednocześnie nie zabrakło spektakularnych porażek, które powinny dać do myślenia kupującym akcje w IPO. Spośród ubiegłorocznych i tegorocznych debiutantów najbardziej potaniały papiery InPostu, tracąc na wartości aż 65 proc. w niecały rok od dnia pierwszego notowania.

Lepsza jakość ofert

Analitycy przyznają, że panująca na parkiecie słaba koniunktura odcisnęła swoje piętno na rynku pierwotnym. Debiutów jest przez to mniej, ale na rynku pojawiają się lepsze jakościowo spółki. – Inwestorzy każdą złotówkę oglądają dwa razy, zanim zainwestują ją w debiutanta. Oznacza to, że spółki o wątpliwej historii czy słabych fundamentach nie mają łatwej drogi na giełdę, a z pewnością nie po wysokich wycenach. Same wyceny obniżyły się bowiem dla wszystkich, a od debiutantów żąda się dodatkowego dyskonta z uwagi na większe ryzyko. Wpływa to na ich niezłe późniejsze zachowanie na rynku wtórnym i co do zasady oznacza, że w obecnym środowisku zdecydowanie bardziej opłaca się trzymać akcje debiutantów, niż sprzedać je na pierwszej sesji, co było modne kilka lat temu – uważa Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ.

Reklama
Reklama

Jak podkreślają eksperci, obecnie na debiut mogą liczyć przede wszystkim poukładane spółki o solidnych fundamentach. Jakość ofert jest bowiem weryfikowana przez rynek. – Po wielu głośnych wpadkach z emitentami w ostatnich latach biura maklerskie ostrożniej podchodzą do weryfikacji i selekcji spółek wprowadzanych na giełdę. Przeprowadzenie oferty spółki, która okaże się nieuczciwa, odbija się na renomie i zaufaniu do takiego oferenta. Dlatego wydaje się, że jakość spółek się poprawiła, ale nie jest to tożsame z wynikami inwestycyjnymi. Te są bowiem pochodną nie tylko jakości spółki, ale też wyceny w trakcie emisji oraz czynników rynkowych – zauważa Tomasz Manowiec, zarządzający w Noble Funds TFI.

Kiedy warto sprzedawać?

Zdaniem ekspertów nie należy się spieszyć z pozbywaniem się akcji kupionych podczas IPO, bo najlepsze jakościowo spółki są w stanie się obronić nawet w czasach słabej koniunktury na rynku. – Jestem zwolennikiem długoterminowych inwestycji w akcje po wykonanej pracy analitycznej i selekcji spółek, choć w przypadku IPO często w historii najlepszą strategią było sprzedawanie akcji w ciągu kilku sesji po rozpoczęciu notowań. Weryfikacja wartości często ma miejsce po pierwszych publikacjach wyników kwartalnych – jeżeli zarząd dotrzymuje słowa, realizuje zapowiadaną strategię i zyski, buduje się zaufanie do spółki i jej cena rośnie – przekonuje ekspert Noble Funds TFI. Jednocześnie zaleca ostrożne podejście do nowych ofert. – Ocena atrakcyjności spółek debiutujących na rynku jest zawsze utrudniona, ponieważ mamy dostępną krótką historię finansową oraz plany na przyszłość bez możliwości zweryfikowania przeszłej skuteczności zarządu. Dlatego należy wykazywać się dużą ostrożnością przy nowych emitentach, szczególnie zwracając uwagę na jakość raportowanych zysków, próby podkolorowania wyników w okresie przed emisją oraz czynniki ryzyka opisywane w dokumentach ofertowych – zwraca uwagę ekspert.

Jak przekonuje Łukasz Bugaj, czynników determinujących późniejsze zachowanie spółek debiutujących na giełdzie jest więcej. I warto je brać pod uwagę, decydując się na inwestycję na rynku pierwotnym. – Bardzo istotny jest sektor, w jakim działa spółka, i nastawienie do tej branży na rynku wtórnym. Spółkom z preferowanych przez inwestorów sektorów zdecydowanie łatwiej jest zadebiutować na parkiecie, niż ma to miejsce w przypadku podmiotów z branż znajdujących się na cenzurowanym. Trzeba przy tym pamiętać, że inwestorzy z reguły ostrożnie podchodzą do wszelkich odważnych deklaracji starających się o debiut spółek, jako że z uwagi na brak giełdowej historii trudno jest zweryfikować, jak firma wywiązywała się ze swoich zapowiedzi w przeszłości. Bardzo istotny jest przy tym powód debiutu. Lepiej oceniane są spółki szukające środków na rozwój swojego rosnącego biznesu niż podmioty, których akcje na rynku chce spieniężyć główny właściciel – wylicza analityk DM BOŚ.

[email protected]

Firmy
Kapitalizacja państwowych spółek mocno w górę
Materiał Promocyjny
Inwestycje: Polska między optymizmem a wyzwaniami
Firmy
Zmiany w zarządzie Gremi Media
Firmy
PKP Cargo wypadło z torów
Firmy
Typy analityków DM BOŚ na 2026 rok. Które spółki polecają?
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Firmy
Decora zwiększa sprzedaż na rynkach zagranicznych
Firmy
Vigo Photonics wchodzi w okres przyspieszonego wzrostu
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama