DM BOŚ poszerzy ofertę rynków zagranicznych

Gościem Jana Morbiato w programie #PROSTOzPARKIETU w poniedziałek był Marek Pokrywka, dyrektor wydziału wsparcia i obsługi klienta DM BOŚ.

Publikacja: 06.09.2016 06:00

Marek Pokrywka, dyrektor wydziału wsparcia i obsługi klienta DM BOŚ.

Marek Pokrywka, dyrektor wydziału wsparcia i obsługi klienta DM BOŚ.

Foto: Archiwum

Prowizja od transakcji zawieranych na rynkach zagranicznych w DM BOŚ wynosi 0,29 proc. U innych brokerów sięga 0,5 proc. albo nawet 0,7 proc. Dlaczego u was jest tak niska?

Prowizja jest wypadkową oczekiwań rynkowych, tego, co robi konkurencja, naszych własnych kosztów i kalkulacji całej usługi. Na rynku faktycznie można znaleźć wyższe prowizje niż u nas, ale są też niższe. Jeden z dużych domów maklerskich prowadzi teraz promocję, w ramach której jest to mniej. Z kolei inny broker pobiera stawkę zbliżoną do naszej.

Konkurowanie ceną w ramach dostępu do rynku polskiego doprowadziło do takiego spadku prowizji, że domy maklerskie są stratne z podstawowej działalności. W przypadku rynków zagranicznych będzie podobnie?

Przy obecnym poziomie prowizji obowiązujących dla transakcji na rynkach zagranicznych jesteśmy w stanie pokryć koszty związane ze świadczeniem tej usługi i generować pewną nadwyżkę finansową. Dostęp do rynków zagranicznych oferuje na razie wąski krąg podmiotów, dlatego wojna cenowa nam nie grozi, choć z ryzykiem jej wystąpienia zawsze trzeba się liczyć. Konkurowanie ceną to, niestety, immanentna cecha rynku finansowego. To dość prymitywna forma konkurencji, przed która broniliśmy się w przypadku rynku kasowego. Zostaliśmy jednak w nią wciągnięci. Dopóki możemy, chcemy się wyróżniać przede wszystkim jakością, poziom prowizji jest kwestią wtórną.

Do jakich rynków zagranicznych oferujecie teraz dostęp?

Do parkietów we Frankfurcie, Londynie i trzech giełd w USA. W sumie pięć rynków.

Można powiedzieć, że to raczej podstawowe kierunki.

Tak, natomiast planujemy tę ofertę rozszerzyć w przyszłości. Chcielibyśmy zapewnić dostęp do większości parkietów europejskich, myślimy też o azjatyckich. Sądzę, że to wkrótce nastąpi. Co nie znaczy, że już teraz nasi klienci nie mają do nich dostępu pośrednio – w USA są notowane spółki z całego świata, w tym również z Azji.

Czyli zainteresowanie ofertą zagraniczną rośnie. Jaki udział w obrotach czy liczbie zawieranych transakcji mają u was rynki zagraniczne?

Bezpośredni dostęp do giełd zagranicznych oferujemy już trzy lata. Na początku usługą była zainteresowana dość wąska grupa bardzo świadomych inwestycyjnie klientów. Ich wspólnymi cechami były raczej zasobne portfele, doskonała znajomość angielskiego oraz mechanizmów rządzących rynkami finansowymi. Z czasem coraz większe grono klientów zaczęło się przekonywać, że kupowanie akcji na zagranicznych giełdach nie różni się diametralnie od inwestowania na GPW. Usługa zaczęła nabierać charakteru masowego i teraz wiele osób niewyróżniających się szczególnie pod względem profilu inwestycyjnego na rynku polskim lokuje oszczędności również za granicą. W efekcie przychody z prowizji od inwestycji zagranicznych stanowią już widoczną pozycję w całym naszym wyniku finansowym.

Oferujecie dostęp do notowań na żywo?

Oczywiście, przez aplikację Infront, do wszystkich parkietów, do których dajmy dostęp transakcyjny. Można za to płacić lub nie, jeżeli tylko dokonuje się transakcji o odpowiedniej wartości. Można też wykupić notowania online tylko do jednego z pięciu rynków, które oferujemy.

Jak wygląda kwestia wymiany walut przy tego typu transakcjach?

W tej chwili nasi klienci inwestują za granicą za pośrednictwem rachunków złotowych. To my wymieniamy złotego na dolary, funty lub euro, nie pobieramy jednak dużych opłat z tego tytułu – dla dolarów jest to 1,5 grosza, dla euro 2 grosze, a dla funtów 2,5 grosza. Niedługo wprowadzimy usługę polegającą na inwestowaniu za granicą bezpośrednio w walutach obcych. W ten sposób klienci unikną przewalutowania i wspomnianych, niewielkich kosztów transakcji.

Więcej rynków, inwestycje w walutach obcych – macie sporo planów związanych z zagranicą...

Trudno przewidzieć, czy kiedyś będzie to nasza podstawowa usługa, na razie jest coraz istotniejszym uzupełnieniem oferty.

Czym się różni inwestor lokujący za granicą za pośrednictwem rynku OTC, popularnie zwanego foreksem, od osoby preferującej bezpośrednie inwestycje w akcje zagraniczne?

Podział inwestorów rynku finansowego na różne grupy jest raczej umowny. Podstawowe różnice wynikają z akceptacji ryzyka – inwestorzy foreksowi mają niższą awersję do ryzyka niż ci drudzy. Osobiście nie podzielam opinii, że forex jest horrendalnie ryzykownym rynkiem. Faktycznie daje możliwość bardzo ryzykownego inwestowania, co nie znaczy, że inaczej się nie da. Znam osoby, które za pośrednictwem CFD (kontraktów na różnicę – red.), a więc na rynku nieregulowanym, inwestują z niższą dźwignią finansową niż w kontraktach terminowych notowanych na giełdzie. Co do zasady można jednak przyjąć, że inwestorzy foreksowi wybierają przede wszystkim waluty i indeksy, a inwestorzy rynku kasowego – akcje. Ci drudzy swoją uwagę koncentrują raczej na konkretnych podmiotach, a nie całych rynkach.

Firmy
Mercator Medical chce zainwestować w nieruchomości 150 mln zł w 2025 r.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Firmy
W Rafako czekają na syndyka i plan ratowania spółki
Firmy
Czy klimat inwestycyjny się poprawi?
Firmy
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Firmy
Na co mogą liczyć akcjonariusze Rafako
Firmy
Wysyp strategii spółek. Nachalna propaganda czy dobra praktyka?