– Ze względu na brak opłacalności ekonomicznej majątek sieciowy Tauron Dystrybucja nie jest ubezpieczany od skutków działania żywiołów i innych zdarzeń losowych – tłumaczy Daniel Iwan z biura prasowego grupy energetycznej.
Firma okresowo podejmuje działania zmierzające do ubezpieczenia linii napowietrznych. Jednak po analizach opłacalności zrezygnowała z tego ze względu na nieakceptowane stawki w stosunku do ryzyka. – Biorąc pod uwagę wartość napowietrznych linii energetycznych, wynoszącą u nas ok. 7,5 mld zł, a także fakt, że rynek ubezpieczeniowy oferuje ubezpieczenia na wszystkie zdarzenia w danym okresie na poziomie ok. 100 mln zł, to ochrona taka nie zabezpieczy spółki w istotnym zakresie przed ryzykiem katastrofy – wskazuje Iwan. Jak podkreśla, taką decyzję podjęto na podstawie analiz i symulacji na bazie dotychczasowej historycznej szkodowości z ostatnich lat oraz aktualnych kosztów ochrony.
Być może jest to zasługa struktury sieci Tauronu. Działa on na terenach zindustrializowanych o mniejszym zalesieniu. A przeważnie w takich rejonach powstaje najwięcej szkód po przejściu nawałnic. Dystrybucyjna spółka katowickiej grupy ma też jeden z największych udziałów kabli w sieciach średnich i niższych napięć – odpowiednio 36,5 proc. oraz 34,1 proc. Są one mniej narażone na zjawiska atmosferyczne niż linie napowietrzne.
Obecnie spółka ubezpiecza od wszelkiego ryzyka jedynie tę część majątku sieciowego, którą uważa za ważną dla funkcjonowania systemu, tj. budynki centrów zarządzania siecią czy budynki stacji transformatorowych. Posiada też wieloletnią umowę ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej oraz mienia niesieciowego i sprzętu elektronicznego od wszystkich rodzajów ryzyka.