Wydawać by się mogło, że samodzielne składanie zleceń giełdowych przez internet to idealne rozwiązanie dla inwestorów indywidualnych. Jest przede wszystkim szybko i tanio. Część graczy, szczególnie tych zamożniejszych, wciąż jednak woli składać zlecenia przez telefon bądź też w punktach obsługi klienta. Dla nich cena czy też szybkość realizacji zleceń są czynnikami drugorzędnymi. Ważniejszy jest bezpośredni kontakt z maklerem.
„Grube ryby" w grze
Z opublikowanych przez GPW danych wynika, że udział kanału internetowego w obrotach inwestorów indywidualnych wyniósł w I półroczu 73 proc. Z jednej strony wciąż jest to okazały wynik, z drugiej jednak zastanawiające jest to, że jest on o 3 pkt proc. niższy niż w poprzednich okresach. Zarówno w II kwartale 2015 r., jak i w całym 2016 r. udział internetu w obrotach realizowanych przez detal wynosił 76 proc.
– Interesujące jest, że trwała tendencja wzrostowa procentowego udziału Internetu w obrotach inwestorów indywidualnych, która doprowadziła do stabilnego poziomu 76 proc. utrzymującego się od II półrocza 2015 r. do II półrocza 2016 r. włącznie, w minionym półroczu została zatrzymana i udział ten wyniósł jedynie 73 proc. Przy wysokiej dynamice w ujęciu wartościowym może to oznaczać wzrost aktywności inwestorów indywidualnych o największych portfelach, którzy są obsługiwani bezpośrednio przez maklerów lub telefonicznie – uważa Piotr Kozłowski, dyrektor DM Pekao. W podobnym tonie wypowiada się Filip Paszke, dyrektor DM PKO BP.
– Moim zdaniem mniejszy procentowy udział internetu w obrotach inwestorów indywidualnych wynika przede wszystkim z faktu uaktywnienia się graczy zamożniejszych. Wielu z nich przez długi czas trzymało pieniądze na lokatach czy też inwestowało w obligacje, a poprawa koniunktury giełdowej sprawiła, że większa część pieniędzy trafiła właśnie na giełdę. Trzeba przy tym pamiętać, że zamożniejsi gracze częściej korzystają z bezpośredniego kontaktu z wyznaczonymi maklerami. Odbywa się to zarówno w punktach obsługi klienta, jak i telefonicznie. Zjawisko to może tylko potwierdzać, że POK i maklerzy wciąż są potrzebni rynkowi. Wielu klientów nadal bowiem ceni sobie bezpośredni kontakt z maklerem – mówi Paszke. Nie dziwi to Jerzego Nikorowskiego, zastępcy dyrektora w BM BGŻ BNP Paribas. Jak bowiem podkreśla, bezpośredni kontakt z maklerem to wymierne korzyści dla inwestorów.