Pomyśl. Być może jesteś szczęściarzem

Powiedzenie „one man show” często mistyfikuje rzeczywistość. Prawdziwie, a i interesująco, zaczyna być wtedy, gdy patrzymy na to, czy w otoczeniu lidera, przywódcy, innowatora nie pojawia się inna postać, nie mniej od niego ważna.

Publikacja: 17.12.2023 21:00

Ludwik Sobolewski były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społecznościo

Ludwik Sobolewski były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społecznościowych, partner w Qualia AdVisory

„Coraz bardziej, z upływem lat i w miarę nabywania doświadczenia – jako efektu przypisywania znaczeń i interpretacji zdarzeniom – wydaje mi się, że droga życiowa i droga zawodowa to w istocie jedno i to samo zjawisko.

Robiłem i robię rzeczy przeróżne, ale to nie rozbija tej jednolitości. Powód do niepokoju? Na szczęście często wyłaniają się nowe sytuacje i poglądy, czekające na zaabsorbowanie, na uznanie ich za część własnej tożsamości. Może to dawać wrażenie nowości, inności, rewolucji czy ewolucji. Ale czy to, że coraz więcej problemów rozwiązuję we współpracy z innymi ludźmi, że bardziej cenię zespołowość, a kiedyś raczej akceptowałem ją jako konieczność, nie jest w gruncie rzeczy odnalezieniem samego siebie z okresu, kiedy chodziło się do szkoły? I grało w nogę, gdzie popadnie?”.

Takimi myślami dzieliłem się z moimi czytelnikami na LinkedIn kilka miesięcy temu.

Rzeczywistość zachęca do kontynuowania tego rodzaju refleksji. Tym razem w kierunku następującym: czy bardziej wartościowy jest indywidualizm, czy też działanie podejmowane wraz z drugim człowiekiem. Nie chodzi mi więc o zespoły w potocznym rozumieniu, o tę zespołowość, o której pisałem wcześniej. Jeśli już, to taką w elementarnej postaci: duetu. Wcale nie więcej.

Powodów do takich rozważań jest ostatnio sporo. Oto odszedł Charles Munger, dziś najczęściej określany jako „partner biznesowy Warrena Buffetta”. Czyli tak, jak się mówi o kimś, że jest znany jako „mąż swojej żony” lub „żona swojego męża”. Bo Warrena Buffetta kojarzą wszyscy, a Mungera niekoniecznie. A przecież zdaje się, że był on kimś znacznie ważniejszym niż doradcą z drugiego planu. Jest w miarę prawdopodobne, że bez Charliego sam Warren nie byłby tym, kim udało mu się zostać, i że w istocie rzeczy były dwie wyrocznie z Omaha, a nie jedna.

Być może Napoleon skończyłby w lepszym stylu niż jako więzień na Świętej Helenie, gdyby nie jego obsesja posiadania męskiego potomka, z powodu której zakończył swój oficjalny związek z Józefiną de Beauharnais. Z wielu źródeł wynika bowiem, że to ona właśnie była i najlepszym przyjacielem, i doradcą, i mentorem Bonapartego. Do pewnego stopnia pokazuje to film Ridleya Scotta, od niedawna na ekranach kin. „Hm, Brytyjczyk kręci film o Francuzie – czy to się może udać?” – mówiono ponoć przed premierą. Moim zdaniem udało się, bo to opowieść niepopadająca w apologię, a z drugiej strony niepotępiająca w czambuł bohatera. Nie jest też miałka, bo do końca nie wiemy, czy Napoleon był niezależnym przywódcą, czy też w dużym stopniu „mężem swojej żony”. Może dla Francji i Europy lepiej byłoby, gdyby dłużej pozostał tym drugim.

Solistą był Henry Kissinger. Postać monumentalna, taki Napoleon dyplomacji przez kawał ubiegłego stulecia. To, co Bonaparte miewał – wsparcie się czyimś jeszcze osądem, zamiast polegania wyłącznie na własnym – w życiu Kissingera (długim, odszedł 29 listopada w wieku 100 lat) nie istniało w ogóle. Jak to opisał „The Economist” we wspomnieniu poświęconym tej postaci, Kissinger nigdy nigdzie w pełni „nie należał”, mimo swoich starań, by było inaczej („never quite belonged where he wanted to be”). Archetypiczny Żyd, nawet przez Amerykę niecałkowicie zasymilowany. Był rzecz jasna na szczycie amerykańskiego establishmentu, ale podobno nigdy nie został dopuszczony do tajemniczego kręgu osób naprawdę decydujących o sprawach kraju. Wyszło jak wyszło. Dla świata byłoby pewnie lepiej, gdyby demiurg amerykańskiej polityki zagranicznej nie był aż tak samotnym jeźdźcem. Pewnie więcej w tym winy otoczenia niż samego Kissingera.

A Steve Jobs? Czy można sobie wyobrazić, że Jobs stałby się taką pozytywną postacią mitologii biznesu, gdyby nie było innego Steve’a, Wozniaka? Oczywiście nigdy nie poznamy odpowiedzi na to pytanie. Historia to zawsze tylko jedna wersja zdarzeń i nie dowiemy się, czy dzisiaj Apple byłoby najdroższą firmą świata, gdyby jeden Steve nie spotkał się kiedyś z drugim Steve’em.

W każdym razie powiedzenie „one man show” często mistyfikuje rzeczywistość. Prawdziwie, a i interesująco, zaczyna być wtedy, gdy patrzymy na to, czy w otoczeniu lidera, przywódcy, innowatora nie pojawia się inna postać, nie mniej od niego ważna. A może i ważniejsza. Czyżby było to dobrym podejściem w analizie niektórych spółek giełdowych? Lub inwestowania w ogólności? Przecież: „Czy widział ktoś łabędzia bez wody? Kto stworzy łabędzia bez wody, stworzy gęś”.

Czas przedświąteczny można dobrze wykorzystać. Rozejrzyjmy się zatem, czy nie towarzyszy nam jakiś przyjaciel lub przyjaciółka, kolega czy koleżanka. Ktoś, bez kogo nasz świat nie byłby tak bogaty, jak jest. Poczujmy wdzięczność.

P.S. Co do łabędzia nie byłem pewny, kto to powiedział. Zapytałem więc o to sztuczną inteligencję.

ChatGPT: To jest polskie przysłowie. Oznacza ono, że pewne rzeczy są ze sobą ściśle związane i nie można jednej zmienić bez wpływu na drugą.

Ja: A nie powiedział tego Stanisław Jerzy Lec?

ChatGPT: Masz rację, przepraszam za zamieszanie. Te słowa są przypisywane polskiemu pisarzowi Stanisławowi Jerzemu Lecowi. Stanisław Jerzy Lec był poetą i satyrykiem, znanym z używania paradoksów i gier słownych w swoich utworach. Przepraszam za wcześniejsze nieścisłości i dziękuję za poprawkę.

Proszę, jak można elegancko, wytwornie wręcz, przyznać się do błędu. Nawiasem mówiąc, strzeżmy się nowych czasów, w których naszym najlepszym przyjacielem i nieprzyjacielem może się stać AI. Szukajmy człowieka, już teraz.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie