Gdybyśmy w naszym kraju nie dyskutowali o przesuwaniu raz w jedną, a innym razem w drugą stronę wieku emertytalnego, a po prostu uchwalili, że od 1 stycznia 2023 r. znosimy obowiązkowe składki emerytalne, a przez to ochronę emerytalną dla wszystkich urodzonych po 31 grudnia 2004 r. (wiek wejścia w pełnię czynnych praw publicznych z powszechnie akceptowanym wiekiem otwarcia „okienka prokreacyjnego”) doświadczylibyśmy zauważalnej zmiany postaw społecznych.

Czyż lepszym rozwiązaniem zamiast armii urzędników emerytalnych (i związanych z ich funkcjonowaniem kosztów rzeczowych) w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych nie byłaby armia małych ZUS-ików, dzieci, które w niedalekiej przecież (czas biegnie nieubłaganie) przyszłości zajęłyby się utrzymywaniem swoich rodziców, jak w bardzo wielu krajach, gdzie demografia nie jest żadnym zmartwieniem, a choinka struktury wiekowej społeczeństwa rozłożysta, zdrowa i strzelista ku niebu jak w święta Bożego Narodzenia?

Największe dzietności w krajach bez przymusowego ubezpieczenia społecznego są najlepszym bodźcem do odejścia od dziewiętnastowiecznego, pruskiego podejścia do myślenia za innych, mentalnego ubezwłasnowolnienia, prowadzącego do całkowitej zatraty instynktu przetrwania. Jak podlegający obowiązkowym ubezpieczeniom emerytalnym płacą te swoje comiesięczne składki do ZUS-u, to już nie mają ani pieniędzy na utrzymywanie i rozwijanie swoich własnych dzieci, ani tym bardziej ochoty na ich prokreowanie, mając przed oczyma, a na pewno na uwadze z tyłu głowy, te wszystkie obciążenia składkowe.

A gdyby nie byli zmuszani przez państwo do łożenia awansem na swoje przyszłe emerytury, zastanowiliby się, czy nie warto mieć więcej dzieci, bo przecież nawet statystycznie niektórym z nich się w życiu powiedzie i będą mogły zająć się rodzicami na ich starość, jeśli ci będą tego w ogóle potrzebować. Więzi rodziców z dziećmi i odwrotnie, to najtrwalsze i najbardziej naturalne więzi społeczne, nie osłabiajmy ich, nawet niechcący.

A jak zyskałyby finanse publiczne, gdyby systematycznie malały dopłaty do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych? Same korzyści, nie wspominając już o pobudzenia przedsiębiorczości – wzięciu spraw w swoje ręce przez wchodzące w życie kolejne pokolenia.