Może to być efekt obserwowania losów banków w procesach z frankowiczami i ewentualnych obaw, czy podobny scenariusz nie może się powtórzyć na rynku kapitałowym.
Obecnie wiele aktów unijnych dotyczących rynku kapitałowego posługuje się równolegle, niemal wymiennie określeniami inwestor i konsument. Z drugiej strony w takich aktach jak rozporządzenie MAR czy ustawy o ofercie publicznej lub o obrocie instrumentami finansowymi nie znajdujemy słowa konsument. Nie oznacza to jednak, że stosowanie przepisów z zakresu ochrony konsumentów jest wyłączone wobec inwestorów. Były nieliczne procesy i wyroki w sprawach sporów między inwestorami a instytucjami finansowymi oparte na przepisach z zakresu ochrony konsumentów. Mamy też działania podejmowane przez prezesa UOKiK wobec podmiotów emitujących lub oferujących produkty finansowe, określane jako weksle inwestycyjne, obligacje społeczne itd. Były też nieliczne sprawy przeciwko instytucjom oferującym obligacje Getbacku.
Obawy środowiska instytucji finansowych budzi scenariusz, że inwestor niezadowolony z wyników swojej inwestycji wystąpi z roszczeniem przeciwko domowi maklerskiemu, za pośrednictwem którego dokonał inwestycji. Takim obawom może sprzyjać traktowanie w piśmiennictwie, jak i w orzeczeniach inwestycji w instrumenty finansowe jak odpowiednika oszczędzania w bankach – nic bardziej błędnego.
Inwestycje na rynku kapitałowym z założenia objęte są ryzykiem, o czym inwestor jest uprzedzany choćby w prospekcie. Przed tym ryzykiem nie ma ochrony nawet w niewielkim stopniu porównywalnej do ochrony depozytów bankowych.
Po drugie, ochrona inwestora ma miejsce przy pomocy innego systemu ujętego w dyrektywie MiFID II. Po trzecie wreszcie, dom maklerski ma ograniczone możliwości doradzania inwestorowi w kwestiach inwestycji, jeśli nie dysponuje specjalnym zezwoleniem i nie została zawarta umowa dotycząca doradztwa inwestycyjnego. Trudno więc go obarczać odpowiedzialnością za nietrafioną inwestycję.