Czynnikiem, który skłania do refleksji nad tym tematem, są, jakżeby inaczej, komentarze członków Rady Polityki Pieniężnej. A wśród całego spektrum wypowiedzi napływających z RPP szczególną uwagę przyciągają te zapowiadające nadchodzące podwyżki stóp procentowych. Cóż, po raz kolejny potwierdza się, że skrajne opinie najbardziej przyciągają uwagę.
Wygląda bowiem na to, że również w polityce pieniężnej Polska wysuwa się na pozycję lidera. Podczas gdy przedstawiciele głównych światowych banków centralnych (w tym z bliskiego nam gospodarczo obszaru, czyli z Europejskiego Banku Centralnego) bardzo wstrzemięźliwie wypowiadają się o przejściu w stronę restrykcyjnej polityki pieniężnej, na naszym krajowym podwórku raz po raz pojawiają się zapowiedzi podwyżki (lub nawet podwyżek) stóp procentowych. I to podwyżek, które miałyby mieć miejsce jeszcze przed końcem tego roku.
Oczywiście, nie ma dwóch takich samych gospodarek, co oznacza, że polityka pieniężna nie musi być międzynarodowo skorelowana. Niemniej wstrzemięźliwa retoryka głównych światowych banków centralnych ma swoje mocne uzasadnienie. Uzasadnieniem tym jest ogromna niepewność odnośnie do średnioterminowego globalnego scenariusza fundamentalnego i rynkowego. A to już jest przesłanka o niebagatelnym znaczeniu również dla polskiej gospodarki.
Mamy więc do czynienia z ciekawą sytuacją. Z jednej strony globalna niepewność i ryzyko pozostają tak znaczące jak w przeszłości, a kluczowe banki centralne nie kwapią się ze zmianami parametrów polityki pieniężnej. A z drugiej – część naszych krajowych władz pieniężnych, patrząc na całkiem niezłe wyniki polskiej gospodarki, wieszczy konieczność wzrostu stóp.
Przyznać należy, że sytuacja naszych krajowych władz pieniężnych jest nie do pozazdroszczenia. Wciąż bowiem, niczym miecz Damoklesa, wisi dylemat, jaką politykę (w tym komunikacyjną) prowadzić przy tak niepewnym środowisku zewnętrznym? Bo jeśli w tym momencie i dane, i prognozy nie są mocną podstawą do decyzji z zakresu polityki gospodarczej, to co taką podstawą może być?