Ostatni dzień roku szkolnego był dla emitentów jednocześnie ostatnim dniem beztroski. Tego dnia bowiem otrzymali bardzo interesujące pismo od nadzorcy, zawierające bardzo mądre pytania, na które bardzo łatwo będzie udzielić bardzo głupich odpowiedzi. Tym bardziej, że czasu będzie bardzo mało – zaledwie trzy tygodnie i to na początku sezonu urlopowego. Jeśli ktoś się nie przygotował wcześniej, jeśli nie ma zebranych statystyk, opracowanych procedur, to we wrześniu może nie wrócić do szkoły.
Na początek warto się zastanowić, po co nadzorca zadał tych dziesięć trudnych pytań. Po przemnożeniu przez liczbę emitentów będzie to blisko 10 tysięcy rekordów do przeanalizowania – nikt przecież nie wykona takiej pracy dla samej przyjemności analitycznej. Dekada patrzenia na rynek z perspektywy nadzorcy podpowiada mi dwa motywy: skłonienie do samorefleksji i do samodonosu.
Samorefleksja wynikać będzie z tego, że spółki zostały po raz pierwszy skonfrontowane nie z abstrakcją przepisu prawnego, ale z konkretnym zapytaniem nadzorcy. Udzielenie odpowiedzi wymagać będzie bardzo wnikliwej analizy rzeczywistego stanu przestrzegania MAR przez poszczególnych emitentów. Dokonania samooceny, której trudu większość z nich prawdopodobnie wcześniej sobie nie zadała. Może to być dojmujące doznanie dla prezesa, który będzie podpisywał pismo z odpowiedziami.
O ile samorefleksję należy uznać za element jednoznacznie pozytywny, o tyle samodonos będzie dla rynku bardzo bolesny. Zebranie odpowiedzi to wykonanie fotografii każdego emitenta i jej zachowanie z datą pewną. Taka baza danych pozwoli na dwa rodzaje działań nadzorczych: selekcję i egzekucję. Termin udzielenia odpowiedzi oraz jej kompletność i prawidłowość pozwolą na łatwe ustalenie kolejności działań nadzorczych. Natomiast jeśli ktoś by chciał się w tej kolejce uplasować dalej, niż na to zasługuje, np. poprzez kreację alternatywnej rzeczywistości, to zamienia samodonos na samozaoranie – poświadczenie nieprawdy w dokumentach przekazanych nadzorcy to bardzo zły pomysł. Zwłaszcza że wykrycie „fałszywek" nie będzie zbyt skomplikowane.
Co w takim razie mają zrobić emitenci? Odpowiedzieć na pytania zgodnie ze stanem faktycznym. Regulacja MAR weszła w życie trzy lata temu, a obowiązuje od roku, więc było dość czasu na jej wdrożenie w spółkach. Kłopot tylko w tym, że wobec bardzo nieprecyzyjnych przepisów trudno o precyzyjne odpowiedzi. Jeśli ktoś nie doprecyzował sobie tych przepisów w formie wewnętrznych regulacji lub procedur, jeśli nie poddał ich zewnętrznej walidacji, jeśli wreszcie nie były one faktycznie wdrożone, to ma teraz olbrzymi problem. Możemy podzielić respondentów względem skali tego problemu na przynajmniej trzy grupy.