Tym razem jednak w innym ujęciu, w odniesieniu do składanych w trakcie kampanii wyborczej deklaracji „rychłego dogonienia Niemiec", osiągnięcia przeciętnego dochodu na mieszkańca takiego jak u naszych zachodnich sąsiadów. Dziś w ujęciu nominalnym wynosi ok. 35 proc. niemieckiego, a z uwzględnieniem siły nabywczej – niespełna 60 proc.
Mówiąc o doganianiu, trzeba zacząć od tego, że poziom uzyskiwanych w danym kraju dochodów jest generalnie pochodną poziomu zaawansowania gospodarki – tego, co i jak się w niej wytwarza. Jest tak, ponieważ to, jak zaawansowana jest strona podażowa gospodarki, przekłada się na produktywność (wartość wytworzoną średnio na pracownika), co z kolei znajduje odzwierciedlenie w dochodach. Że tak właśnie jest, dobitnie świadczy historia naszej transformacji – gdyby nie dokonana w minionych 30 latach transformacja sektora wytwórczego, poziom dochodów pozostałby niski, taki pewnie jak na Ukrainie.
Jeśli nie zadba się o stronę podażową, to wszelkie próby „zadekretowania" wyższych dochodów – np. poprzez radykalne podwyżki płacy minimalnej – stosunkowo szybko kończą się wyższym poziomem cen i/lub narastającym deficytem handlowym, a stąd już prosta droga do poważnych problemów gospodarczych. O działaniu tej prawidłowości dobitnie w ostatnich dziesięcioleciach przekonały się m.in. takie kraje jak Grecja czy Hiszpania. Swego czasu postawiły one na stymulowanie popytu wewnętrznego, zakładając, że strona podażowa sama się dostosuje. Dostosowanie rzeczywiście wystąpiło, ale nie w kierunku zapewniającym trwały rozwój – wykreowany przez politykę gospodarczą konsumpcyjny boom doprowadził do rozwoju sektora prostych usług, handlu i budownictwa mieszkaniowego, gwałtownie zmalała natomiast rola najbardziej złożonej i wysoce produktywnej części gospodarki, jaką jest przemysł. Ten ostatni poległ w konkurencji z innymi krajami.
W kontekście powyższych prawidłowości można pokusić się o wskazanie kilku elementów – kluczowych, by doganianie Niemiec przez kraj taki jak Polska mogło mieć trwały charakter. Wszystkie one sprowadzają się do mechanizmów, które popychałyby gospodarkę w kierunku wspomnianej już większej złożoności i wyższej produktywności.
Pierwszym z tych elementów jest mechanizm funkcjonowania rynku pracy. W Niemczech dominuje negocjacyjny tryb ustalania płac, w którym główną rolę odgrywa wystawiony na międzynarodową konkurencję przemysł. Sprawia to, że wzrost płac jest ściśle powiązany z wzrostem produktywności. Ustalenia z przemysłu są następnie przekładane na pozostałe części sektora biznesowego oraz sferę usług publicznych (powszechnie uznaje się, że wysoki poziom edukacji, służby zdrowia i innych służb jest tak samo ważny dla rozwoju kraju jak biznes). Jest to możliwe ze względu na dość jednolity charakter rynku pracy (form zatrudnienia) oraz wzajemny szacunek wszystkich partnerów dialogu społecznego.