Tak się dziwnie składa, że regulatorzy mają usta pełne frazesów o przychylaniu nieba małym i średnim przedsiębiorstwom, a jednocześnie nakładają na nie coraz to nowe obciążenia, powodując tym samym problemy zagrażające przetrwaniu tej grupy firm. Na szczęście pojawiają się pierwsze jaskółki wskazujące na możliwą zmianę tendencji, co może mieć szczególne znaczenie dla rozwoju polskiego rynku kapitałowego.
Na rynkach zachodnich nowe regulacje testowane są najczęściej na spółkach notowanych – jako tych mających największą grupę interesariuszy (w tym setki tysięcy akcjonariuszy), a jednocześnie tych największych, dysponujących największymi zasobami, umożliwiającymi możliwie łagodną absorpcję nowych przepisów. Dzięki temu można sprawdzać funkcjonowanie nowych wymogów w praktyce bez ryzyka upadłości podmiotów poddanych regulacji.
W przypadku rynku polskiego rzecz przedstawia się zgoła inaczej, gdyż notowane są na nim głównie spółki małe i bardzo małe. Dotyczy to nie tylko rynku NewConnect (mediana kapitalizacji spółki 1,5 mln euro), ale także rynku regulowanego (mediana kapitalizacji spółki to zaledwie 31 mln euro). Do tego dodać należy przykry zwyczaj nieuwzględniania jakichkolwiek możliwości stosowania proporcjonalności przy implementacji regulacji unijnych, a nawet zjawisko wręcz przeciwne – dorzucania dodatkowych wymogów metodą „na unię", bo niewielu uczestników procesu legislacyjnego zadaje sobie trud analizy źródłowej regulacji.
W konsekwencji najmniejsze spółki giełdowe w całej UE poddane są przez polskiego regulatora najostrzejszym wymogom regulacyjnym. Przetrwanie polskiego rynku kapitałowego wymaga zatem podjęcia dwutorowych działań: usunięcia z polskich przepisów tych nadmiarowych oraz zmiany podejścia regulatora unijnego. Pierwszy z tych problemów został właściwie zdiagnozowany w Strategii Rozwoju Rynku Kapitałowego (a zwłaszcza w jej pierwotnej wersji) i należy mieć nadzieję, że zapał zostanie podtrzymany w momencie wdrażania dokumentu.
Drugi problem to zwrócenie uwagi regulatora unijnego na specyfikę małych i średnich przedsiębiorstw. Trudno w to uwierzyć, ale chociaż ta grupa firm odmieniana jest przez wszystkie przypadki w różnych dokumentach Unii, to przez te wszystkie lata nie powstał odpowiedni aparat pojęciowo-administracyjny umożliwiający właściwe zajęcie się tym problemem. Dlatego nasza brukselska organizacja EuropeanIssuers podjęła stosowne działania i widoczne są już pierwsze wymierne efekty.