Koronawirus obnażył jednak bezlitośnie inne obszary ryzyk, które mogą się materializować i mieć istotny wpływ na funkcjonowanie spółki, o czym mogą nie wiedzieć nie tylko inwestorzy, ale nawet menedżerowie.
W codziennym życiu gospodarczym występuje wiele czynników mogących wpłynąć na biznes. Powodzie, susze, huragany, migracje, wojny wpływają na lokalne ekosystemy ekonomiczne, ale – poprzez łańcuch wartości – często mają wpływ globalny. Jeśli do tego dodamy zmiany cen surowców, możliwość pojawienia się różnego rodzaju zamienników, przełomowych technologii czy wręcz zmiany modeli biznesowych, pozwalających gigantom wkraczać na pola wcześniej przez nich nieeksploatowane, to pojawi się bardzo złożony obraz.
Powyższe czynniki często nie są przedmiotem dogłębnych analiz ani ze strony inwestorów, ani nawet menedżerów spółek. Wiem o tym, bo dyskutując o raportowaniu niefinansowym, kiedy dochodziliśmy do kwestii raportowania emisji CO2 w ramach łańcucha dostaw, pojawiała się najczęściej ta sama reakcja: to jest niemożliwe, bo nasz łańcuch dostaw jest zbyt skomplikowany. Ale przecież bez takiej analizy narażamy prowadzenie biznesu na bardzo istotne ryzyka, z których jedno się właśnie zmaterializowało.
Inwestorzy reagują na epidemię dość zrozumiałym mechanizmem ucieczkowym, ale zmuszeni są do bardzo uproszczonego rozumowania. Poza wyjątkowymi sytuacjami, gdzie z modelu funkcjonowania spółki można wnioskować, iż wirus nie powinien jej zaszkodzić (prosta i znana struktura geograficzna produkcji i sprzedaży), czy wręcz powinien pomóc (środki przeciwdziałające rozprzestrzenianiu, testy na obecność wirusa, prace nad szczepionką), pozostali znaleźli się w jednym worku zagrożonych.
Wyobraźmy sobie natomiast, jak przyjemnie by się dziś czuł prezes Zwykłej Spółki SA, gdyby mógł ogłosić: „Nasza produkcja nie jest zagrożona, gdyż żadna istotna część łańcucha dostaw w ramach naszego modelu biznesowego nie znajduje się w krajach objętych epidemią". Należy założyć, że inwestorzy z ulgą kupowaliby akcje takiej spółki, wiedząc, że ma wszystkie ryzyka w łańcuchu wartości pod kontrolą. Oczywiście pod warunkiem, że mieliby zaufanie do takiego przekazu, tj. gdyby Zwykła Spółka SA już wcześniej ich przekonała, że analizuje swój łańcuch dostaw i potrafi z tego wyciągać odpowiednie wnioski.