Czarne łabędzie, czyli nieoczekiwane wydarzenia mające duży wpływ na gospodarkę, są nie tylko rzeczywistą i bezsporną przyczyną kłopotów. Często stają się wygodnym alibi pozwalającym tłumaczyć się z porażek, za którymi stoją dużo wcześniejsze błędy. W przeszłości zdarzały się też sytuacje z pogranicza biznesowego kabaretu, gdy przez lata wszelkie kłopoty i problemy spółki jej zarząd na siłę wiązał z łańcuchem zdarzeń, którego prapoczątkiem był czarny łabędź.
To, że koronawirus uderzył w łańcuchy dostaw wielu firm, jest niezaprzeczalnym faktem. Pękły międzynarodowe łańcuchy dostaw w motoryzacji. Z powodu braku części z Chin produkcję w koreańskich fabrykach wstrzymali Hyundai, Kia, GM Korea i Renault Samsung. Stanęły także japońskie zakłady Nissana i Hondy. Z tego samego powodu stanęła produkcja fiatów 500L w serbskiej fabryce FCA. Kłopoty z utrzymaniem produkcji mają także fabryki aut zlokalizowane w Indiach.
Motoryzacja to niejedyna ofiara zerwania łańcucha dostaw. Kłopoty z produkcją sygnalizowały zlokalizowane w Wietnamie, Kambodży i Myanmar szwalnie produkujące odzież dla takich marek, jak Uniqlo, Tommy Hilfiger, Gap i Nike. Nawet 60 proc. używanych przez nie tkanin pochodzi z Chin. I nawet jeśli chińskie fabryki nie przerwały produkcji, to dostawa tkanin do szwalni była niemożliwa z powodu mającej na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania Covid-19 blokady granic.
W początku marca Indie z powodu epidemii ogłosiły zakaz eksportu niektórych substancji czynnych produkowanych w tamtejszych fabrykach. Spowodowało to nerwowe reakcje m.in. europejskich producentów leków, którzy wykorzystują te substancje w swoich wyrobach. Indie i Chiny są największymi na świecie producentami substancji czynnych.
Koronawirus uderzył też w finanse linii lotniczych, które zawiesiły lub ograniczyły loty do krajów, w których są największe ogniska Covid-19. IATA szacuje, że epidemia będzie kosztowała w tym roku linie lotnicze do 113 mld dolarów. To zaś oznacza, że będą musiały ciąć koszty, aby ograniczyć negatywny wpływ epidemii na wyniki. Izraelski El-Al zapowiedział zwolnienie 1/6 załogi i zmniejszenie pensji najważniejszych menedżerów. Ale są tacy, dla których cięcia nie są ratunkiem. W marcu borykające się z problemami finansowymi brytyjskie regionalne linie lotnicze Flybe zawiesiły działalność. Przewoźnik był pierwszą linią lotniczą, która upadek uzasadniła koronawirusem. Oszacowana przez IATA globalna skala strat to w sumie wygodne alibi. Zapewne skusi część przewoźników, którzy popełnili wcześniej błędy w swych strategiach do tłumaczenia ich koronawirusem.