Łyżka miodu w beczce dziegciu

W ponurej rzeczywistości powszechnej kwarantanny, w której wyjście na spacer urasta do jednego z najprzyjemniejszych momentów dnia, a jednocześnie, gdy na rynkach ustanawiane są kolejne historycznie niskie albo wysokie rekordy, wróżące niechybnie gospodarczą mizerię, postanowiłem poszukać tych aspektów nowej rzeczywistości, które dawałyby nadzieję, że przyszłość nie będzie rysować się wyłącznie w szarych barwach. Jak się okazało, kilka z nich dość łatwo dało się wychwycić.

Publikacja: 15.04.2020 05:00

Damian Rosiński makler papierów wartościowych, DM AFS

Damian Rosiński makler papierów wartościowych, DM AFS

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Po pierwsze, są pierwsze iskierki nadziei w obrębie istoty całego zamieszania, czyli samej pandemii. Na bazie krzywych ze źródła choroby Covid-19, czyli chińskiej prowincji Hubei, gdzie epidemia została w zasadzie opanowana, można wnioskować, że najmocniej dotknięta w Europie włoska Lombardia najgorsze ma już za sobą. Udział „otwartych" przypadków (chorujący) powinien spaść poniżej przypadków „zamkniętych" (wyleczeni + zmarli). Przecięcie obu krzywych z pewnością odciąży system opieki zdrowotnej w regionie i miejmy nadzieję będzie początkiem końca całej tragedii.

W Hiszpanii z podobną sytuacją powinniśmy mieć do czynienia w ostatnim tygodniu kwietnia.

W epicentrum choroby w Stanach Zjednoczonych, tj. w Nowym Jorku, szczyt zachorowań szacowany był na 9 kwietnia (w szpitalach potrzeba wtedy ponad 76 tys. łóżek przy 13 tys. dostępnych), a ekstremum umieralności dobę później.

W Polsce wciąż relatywnie mało jest oficjalnych przypadków wyzdrowień, co utrudnia szacowanie podobnego momentu. Wydaje się jednak, że powinien on nastąpić nie później niż w pierwszych dniach maja. (Zakładam optymistycznie scenariusz bliski iberyjskiemu). Problem się pojawi, jeśli faktycznie – na co wskazują niektóre badania – migracja wirusa postępować będzie w ślad za najbardziej sprzyjającymi mu, według naukowców, temperaturami (5–11 st. C), niską wilgotnością absolutną (4–7 g/m3) oraz szerokością geograficzną, co generowałoby marsz wirusa na północ, w nasze rejony. Miejmy nadzieję, że jednak to globalne trendy remisji choroby będą dominujące.

Teraz gospodarka. Wychodzi na to, że epidemia spadła na nasz kraj w najgorszym momencie. Otóż stało się to tuż przed albo dokładnie w szczycie cyklicznego spowolnienia, które obserwowaliśmy od połowy 2018 r. Od dawna ostrożnie szacowałem, że dołek tempa wzrostu PKB w Polsce wypadnie w I lub II kwartale 2020 r. I w sumie, gdyby ekstrapolacje początku końca epidemii – rozumianego jako moment, w którym udział osób uzdrowionych i zmarłych (oby z jak najmniejszym udziałem tych drugich) zaczyna przewyższać odsetek nadal chorujących – okazały się słuszne, wciąż jest możliwość, że ten scenariusz będzie się realizował (lub ewentualnie przesunie nie więcej niż o jeden kwartał). Na nieszczęście oczywiste jest, że startować będziemy z dużo, dużo gorszej pozycji.

Wszystko wskazuje na to, że najsłabszy wynik w ujęciu rok do roku polska gospodarka zaliczy właśnie w okresie kwiecień–czerwiec bieżącego roku. Tempo spadku produktu krajowego brutto szacuję wtedy na, porażające niestety, kilkanaście procent w porównaniu z podobnym okresem przed rokiem. W III kwartale powinno być już trochę lepiej, choć wciąż słabo (-6 proc. r./r.), w IV kwartale jest szansa na wyjście na plus (3,5 proc.), by solidnie odbić na początku 2021 r., notując być może najwyższy w historii wynik kwartalny (blisko 10 proc. r./r.).

Oczywiście, to tylko luźne spekulacje, które jednakowoż nie są wzięte „z kapelusza".

Trwający kryzys z pewnością przemodeluje łańcuchy dostaw. W dużej mierze zmieni także dotychczasowe podejście firm pod kątem wytwarzania dóbr tam, gdzie można to zrobić najtaniej (głównie w Chinach). Kluczowe gałęzie produkcji, szczególnie te o strategicznym znaczeniu, lecz rozumianym szerzej niż dotąd (także np. produkcja leków, sprzętu medycznego, środków ochrony itd., itp.) będą przenoszone na własne terytorium, a na pewno geograficznie bliżej niż dotychczas.

To na pewno szansa dla Polski. Trzeba będzie postarać się o umocnienie rodzimego przemysłu, którego udział w tworzeniu PKB jest wciąż za mały w stosunku do wielkości i potencjału gospodarki. Zrobić to będzie można, z jednej strony, poprzez produkcję na własne, strategiczne potrzeby, a z drugiej przez przejęcie, choćby niewielkiej części, produkcji wytwarzanej na potrzeby państw ze wspólnego rynku Unii oraz krajów regionu o mniejszych możliwościach szybkiego jej wdrożenia.

Trzymajmy się zdrowo i bądźmy dobrej myśli.

Felietony
Pora obudzić potencjał
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie
Felietony
Przyszłość płatności bankowych w Polsce