O inflacji w supercyklu

Miks ultraluźnej polityki monetarnej i fiskalnej prowadzonej na taką skalę i nie doraźnie, nie wróży nic dobrego, jeśli chodzi o zachowanie inflacji w dłuższym terminie.

Publikacja: 24.07.2020 05:00

Damian Rosiński, makler papierów wartościowych, DM AFS

Damian Rosiński, makler papierów wartościowych, DM AFS

Foto: parkiet.com

Ostatnie odczyty inflacji w Polsce, państwach regionu czy niektórych krajach strefy euro okazały się wyższe niż się spodziewano. W krótkim terminie, po szoku wywołanym pandemią, w kształtowaniu dynamiki cen górę wzięły czynniki podażowe, bo te związane z osłabieniem popytu i potanieniem surowców albo nie miały możliwości, albo nie zdążyły jeszcze w pełni się ujawnić. Pisałem w jednym z poprzednich felietonów, że choć wielu usługodawców (np. fryzjerzy, dentyści, kosmetyczki) wykorzystało kryzys do podniesienia cen, co przejściowo może podbić wskaźniki CPI, w średnim terminie spodziewać się należy raczej osłabienia inflacji.

Wydaje się, że powoli wkraczamy właśnie w taki okres, kiedy większość podwyżek została już wprowadzona w życie, natomiast do głosu zaczynają dochodzić elementy powiązane z popytem i potanieniem nośników energii. Najlepszym przykładem są tu ceny biletów lotniczych, hoteli czy wakacyjnych pakietów, gdzie znacząco obniżony popyt, spadek cen paliw, a jednocześnie wizja bankructw linii lotniczych, biur podróży czy drobnych firm z branży turystycznej, dają wysyp tańszych ofert wypoczynku.

Ale dziś nie o tym, jak kształtować się będzie inflacja w krótkim czy średnim terminie, ani nie w skali Polski czy regionu, lecz perspektywach zachowania cen w dłuższym horyzoncie i wymiarze globalnym. A tu coraz więcej elementów składa się na wizję zmiany długoterminowych makrotrendów kształtowania inflacji z jej kilkudekadowego obniżania na stopniowe, a z czasem dynamiczniejsze przyspieszenie.

W mojej ocenie stoimy w obliczu mającej miejsce raz na pokolenie lub rzadziej zmiany dominującej tendencji w ramach supercyklu zachowania inflacji. W skali świata po raz pierwszy od czasu szoku naftowego z lat 70. możemy na powrót doświadczyć niszczącej – nie tylko dla oszczędzających, ale też posiadaczy akcji i przede wszystkim zwykłego Kowalskiego, siły erozji wartości pieniądza.

Minione blisko 40 lat to dezinflacyjny, a ostatnio coraz częściej deflacyjny, okres w ramach długich cykli. Wśród licznych przyczyn tego zjawiska wymienić można kilka najważniejszych: wzrost zadłużenia, globalizację (Chiny z tanią siłą roboczą fabryką świata), zmianę modelu rodziny i starzejące się społeczeństwa. Po kryzysie z lat 2008–2009 te strukturalne elementy zostały dodatkowo wzmocnione przez działania banków centralnych, których luźna polityka pieniężna, choć spowodowała wzrost cen instrumentów finansowych, nie przyczyniła się (bo nie mogła) do odwrócenia tych niekorzystnych tendencji fundamentalnych.

Spodziewana zmiana globalnego paradygmatu w kwestii inflacji nie będzie wynikiem kryzysu wywołanego przez Covid-19, ponieważ symptomy podążania w tym kierunku można było dostrzec już wcześniej. Wybuch pandemii, a przede wszystkim jego ekonomiczne konsekwencje, mogą natomiast proces ten przyspieszyć i wzmocnić.

Oto bowiem do działających dotychczas w myśl zasady „whatever it takes", o której mówił Draghi, największych banków centralnych, dołączyły wszystkie inne, w tym z tzw. gospodarek wschodzących. Dodatkowo zasadę wszystko, byle tylko chronić miejsca pracy i uniknąć fali bankructw na ogromną skalę stosować zaczęły również rządy. I to w takiej, niewyobrażalnej jeszcze kilka lat temu, formie jak darmowe pożyczki, czeki, zasiłki dla bezrobotnych wyższe niż pensje, kolejne dodatki i „plusy" – słowem: w myśl koncepcji pieniędzy z helikoptera.

Miks ultraluźnej polityki monetarnej i fiskalnej prowadzonej na taką skalę i nie doraźnie, nie wróży nic dobrego, jeśli chodzi o zachowanie inflacji w dłuższym terminie. Problem polega bowiem na tym, że tak jak trudne czy wręcz niemożliwe jest wycofanie się z programów QE albo podniesienie choćby minimalnie w górę stóp procentowych po ich wcześniejszym sprowadzeniu do zera, co widzimy na przykładzie Japonii, strefy euro czy USA, tak trudne do zlikwidowania będzie rozdawnictwo.

A do tego dojdą odwrócenie tendencji globalizacyjnych oraz oczekiwana zmiana globalnych łańcuchów dostaw w opozycji do tego, co obserwowaliśmy od lat 80. Taka transformacja wymagać będzie ogromnych nakładów finansowych firm, a dla konsumentów oznaczać będzie nieuchronny wzrost cen.

Na globalną skalę dziać się będzie to, co dotychczas obserwowano jedynie lokalnie. Lokalni i rodzimi dostawcy będą faworyzowani nawet kosztem płacenia za ich towary czy usługi wyższych cen. I chociaż tendencje w demografii nie ulegną szybko zmianie, co może oznaczać, że wzrost inflacji w ramach supercyklu nie będzie silny ani przesadnie długi, w terminie kilkau czy kilkanastu lat będziemy jednak mieli do czynienia z fazą szybkiej utraty wartości pieniądza fiducjarnego.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie