W tym kontekście pojawiają się propozycje takie jak ostatnio upubliczniony apel grupy młodych ekonomistów dotyczący zniesienia ustawowego limitu długu publicznego. Tak czy inaczej w nowych warunkach zarówno Polska, jak i świat stają przed pytaniem, co zrobić z rosnącym długiem. I tutaj, przynajmniej na gruncie teoretycznym, pojawia się odpowiedź. Jest nią Nowoczesna Teoria Pieniądza (angielski skrót MMT). Otóż wedle teorii propagowanej głównie przez ekonomistów amerykańskich państwo z suwerenną walutą posiada nielimitowane fundusze, jeśli dług jest zaciągany w krajowej walucie. Przy czym suwerenna waluta to waluta emitowana przez bank centralny danego kraju i niepowiązana sztywnym kursem z inną walutą. Tak rewolucyjne tezy w praktyce eliminują z dyskursu publicznego odwieczne pytanie: skąd wziąć na coś środki? Według zwolenników teorii MMT rząd może je sobie po prostu wydrukować. Dosadnie wyraził to swego czasu Alan Greenspan, były szef amerykańskiego banku centralnego, gdy na posiedzeniu Komisji Finansów Kongresu stwierdził: „Nie ma niczego, co mogłoby powstrzymać rząd federalny przed wykreowaniem takiej ilości pieniądza, jakiej potrzebuje, by komuś zapłacić".

Jednak, tak jak każde działanie w gospodarce przynosi określone skutki, tak „drukowanie" uzależnione jest od, z jednej strony, produktywności gospodarki, a z drugiej, od inflacji. To są te ograniczenia, przed którymi stoi rząd. Główny paradygmat teorii monetarystycznej zakłada, że inflacja zależy od ilości pieniądza w gospodarce. Jednak w minionych latach teza ta została podana w wątpliwość. Banki centralne wpompowały w gospodarki olbrzymie ilości pieniądza, a inflacja pozostała na niskim poziomie. Oczywiście pomógł w tym fakt, iż środki te nie trafiały do realnej gospodarki, a raczej krążyły w sektorze finansowym. Z drugiej jednak strony mamy realizowany od kwietnia 2016 r. polski program 500+ i środki z niego trafiające bezpośrednio do konsumentów i mamy inflację praktycznie do połowy ub. roku zgodną z długoterminowym celem inflacyjnym banku centralnego. Zatem może prawdziwe jest twierdzenie zwolenników MMT, iż dopóki tempo wzrostu podaży dóbr i usług przewyższa tempo wzrostu podaży pieniądza wzrost cen pozostanie umiarkowany.

Idąc tym tokiem rozumowania, zwolennicy nowoczesnej teorii pieniądza przenoszą uwagę z długu publicznego na produktywność gospodarki. Dług publiczny w tej optyce jest wręcz pożądany, gdyż zwiększa bogactwo sektora prywatnego. Co więcej, obostrzenia w kwestii dopuszczalnego poziomu zadłużenia są konstruktem politycznym, a nie ekonomicznym, i jako takie mogą być decyzją polityczną zniesione.

W dzisiejszych czasach atrakcyjność MMT wydaje się oczywista. Możliwość praktycznie nielimitowanego zadłużenia pozwoliłaby rozwiązać większość problemów. Słabością tych założeń wydaje się jednak wiara w samoograniczenie decydentów. Trudno sobie wyobrazić, iż mając możliwości niegraniczonego zaciągania długu, będą oni zwracać uwagę na poziom produktywności gospodarki. Zatem być może tym razem lepiej pozostać na pozycjach bardziej konserwatywnych, pozostawiając innym pole do testowania nowych teorii.