Przykładem cytat z poważnej gazety: „Na działania spółki (chodzi o GetBack – ASN) nie reagowały wyznaczone do tego instytucje państwa kierowane przez nominatów PiS: Komisja Nadzoru Finansowego, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Giełda Papierów Wartościowych i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego". Nie powinno się jednak zaliczać giełdy do instytucji państwa, nie jest ona bowiem zarządzana przez państwo i nie służy jego polityce: jest publiczną spółką akcyjną notowaną na rynku papierów wartościowych. Nie do twarzy jej w jednym koszyku ze sprawującą nadzór nad rynkiem kapitałowym – i nad samą giełdą – KNF bądź z ABW. Są to byty z odmiennych wymiarów: państwa i rynku prywatnego, na którym państwo jest akcjonariuszem niektórych spółek.
Podobny błąd popełniła wcześniej Najwyższa Izba Kontroli w zwięzłym i powierzchownym raporcie o sprawie GetBacku „Bez ochrony państwa". Izba zwróciła uwagę na bezczynność lub niedostateczną aktywność „instytucji państwowych", do których – obok Giełdy Papierów Wartościowych – zaliczyła KNF i jej urząd, UOKiK, rzecznika finansowego, Ministerstwo Finansów i Komisję Nadzoru Audytowego. I tym razem uznano notowaną na rynku spółkę akcyjną za „instytucję państwa". Prawda, że Skarb Państwa jest akcjonariuszem GPW, korzystającym w tej spółce z pewnych szczególnych uprawnień, lecz nie jest ona instytucją prawa publicznego, lecz prawa cywilnego.
W dominacji państwa nad spółką prowadzącą giełdę nie dostrzegam wymiernych korzyści. Na rynku kapitałowym państwo nie ma dobrej reputacji, co negatywnie rzutuje na możliwość ekspansji zagranicznej naszej giełdy. Był czas, kiedy mówiono o możliwości przejęcia którejś z giełd w krajach bałkańskich lub bałtyckich, nawet o korzystnej fuzji giełd z Warszawy i Wiednia; pozostała tylko szansa związku z giełdą w Armenii. Polski rynek zawdzięczał swój rozwój kolejnym prywatyzacjom, całkowitym lub tylko częściowym, mógł przyciągać zagraniczne spółki, lecz ten korzystny obraz zdecydowanie psuła obecność państwa w akcjonariacie GPW. Nawet wejście giełdy do notowań na własnym parkiecie nie zaowocowało wyjściem państwa z akcjonariatu, co może daje kilku urzędnikom złudne przekonanie o ich mocy, lecz negatywnie ciąży nad przyszłością tak warszawskiej giełdy, jak i polskiego rynku.
GPW nie tylko nie jest „instytucją państwa", nie jest też „państwową spółką". Jest spółką akcyjną z udziałem Skarbu Państwa reprezentowanego obecnie przez Ministerstwo Aktywów Państwowych, co znowu ciąży na obrazie giełdy. W niektórych spółkach ze swoim udziałem państwo jest akcjonariuszem mniejszościowym, z niektórych wyszło (Bogdanka), lecz wraca za sprawą częściowej renacjonalizacji. Dążenie rządu do sklejania spółek, nawet o zgoła innym przedmiocie działalności, podyktowane jest m.in. dążeniem do bezinwestycyjnego zwiększenia udziału państwa w spółkach szczególnie dlań ważnych. Nastąpi to zapewne ze szkodą dla notowań tych podmiotów. Postulat pełnej prywatyzacji warszawskiej giełdy wydaje się obecnie nierealny, ale nadejdzie czas, gdy staniemy przed wyborem: prywatyzacja lub istnienie giełdy.