Zasypywanie wyrwy po Huawei

Przestrzeń, która tworzy się na rynku smartfonów po Huawei, szybko się zapełnia. Na wojnie rządu USA z tym chińskim producentem sprzętu telekomunikacyjnego korzystają przede wszystkim jego chińscy konkurenci.

Publikacja: 16.12.2020 05:00

Tomasz Świderek publicysta ekonomiczny

Tomasz Świderek publicysta ekonomiczny

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Huawei miał jasny cel. Chciał być największym dostawcą smartfonów na świecie. I przez lata konsekwentnie go realizował. W kraju pierwszą pozycję zdobył już dawno temu i nadal jest największy (w III kwartale miał nieco ponad 34 proc. rodzimego rynku, ponad dwa razy więcej niż największy konkurent – Vivo). Na świecie, w rocznym ujęciu, doszedł jedynie drugiej pozycji. Według danych IDC, w II kwartale z przekraczającym 20 proc. udziałem sięgnął pierwszej pozycji, wyprzedzając Samsunga. No ale wyprzedzenie Samsunga zdarzyło się też – w IV kwartale 2019 r. – Apple'owi. W kolejnym kwartale i Huawei, i Apple odnotowali solidne spadki udziałów rynkowych.

O ile w przypadku Apple'a o spadku w I kwartale można powiedzieć, że „nic się nie stało" (ulubiona sentencja polskich kibiców), o tyle III kwartał w przypadku Huawei był zapowiedzią dalszych głębokich spadków. Jak głębokich? TrendForce twierdzi, że w 2021 r. smartfony sprzedawane pod markami znanymi do niedawna z portfolio Huawei będą miały łącznie 6 proc. rynku, z czego na Huawei przypadnie 4 proc., a reszta na niedawno sprzedaną za 15 mld dolarów markę Honor. Analitycy Strategy Analitycs przewidują, że będzie to jedynie nieco ponad 4 proc.

Analitycy od kilku miesięcy oceniali, że zablokowanie dostaw chipów zmusi Huawei do odpuszczenia rynku smartfonów i skoncentrowaniu się na obronie rynku sprzętu do budowy sieci telekomunikacyjnych, a także sprzętu dla biznesu, w tym data center. Gromadzenie zapasów części do produkowanych w setkach milionach sztuk rocznie smartfonów jest znacznie trudniejsze niż dla pozostałych dwóch segmentów. Sprzedaż marki Honor, którą kupują ze wsparciem państwa chińscy dystrybutorzy smartfonów, przynajmniej w przyszłym roku niewiele zmieni w oczekiwanym spadkowym trendzie tanich smartfonów z portfolio chińskiej firmy. A potem po prostu trzeba będzie odbudowywać rynek.

W tym samym momencie, gdy zaczęły pojawiać się prognozy dotyczące końca wzrostów Huawei na rynku smartfonów, zaczęto typować, kto na tym zyska. Pierwszym skojarzeniem analityków była trójka chińskich konkurentów Xiaomi, Oppo i Vivo, a w dalszej kolejności kolejne chińskie firmy – Realme, Lenovo, OnePlus i Tecno. Prognozowano też, że zyska na tym Apple, zwłaszcza że wreszcie zaczął sprzedaż smartfonów 5G. Wreszcie, bo zrobił to zdecydowanie za późno w stosunku do konkurentów, ale jak to z Apple'em bywa, jego wierni fani wybaczą mu to i kupią nowe iPhone'y, choć może nie tak dużo, jakby chcieli planiści firmy z Cupertino.

Światowy lider, czyli Samsung – w zgodniej ocenie analityków – nie wykorzysta tego, że Huawei zwalnia przestrzeń na rynku smartfonów. Po prostu utrzyma swoją część tortu, choć może zwiększyć udział w lukratywnym rynku smartfonów z najwyższej półki. Pierwsze sygnały, że chciałby to zrobić, już są. Według mediów z premierą kolejnego „flagowca" nie będzie czekał – jak to zwykle bywało – do lutego/marca. Samsung Galaxy S21+ ma pojawić się w sprzedaży już w styczniu.

Z danych za III kwartał wynika, że na razie przestrzeń zwolnioną przez Huawei podzielili między sobą Xiaomi i mniejsi, obecni głównie na rodzimym rynku, chińscy dostawcy. Chwilowo utraconą w II kwartale pozycję odbudował też Samsung. Jak będzie dalej?

W Chinach bez wątpienia skrupułów nie będą mieli rodzimi dostawcy, którzy przede wszystkim powalczą o rynek tanich smartfonów i urządzeń ze średniej półki. Skorzysta też – przynajmniej chwilowo – Apple, ale on będzie walczył o rynek „flagowców". Chiny, choć to wielki rynek, są za małe dla ambicji przynajmniej części tamtejszych producentów. Xiaomi, Oppo i Vivo, a także Realme i OnePlus już rozpychają się w Europie i np. w Indiach.

O krótkoterminowych oczekiwaniach chińskich producentów mówią zamówienia, jakie złożyli na IV kwartał i I kwartał 2021 r. u dostawców. Według źródeł branżowych na Xiaomi przypada 100 mln smartfonów, co oznacza 50-proc. wzrost w porównaniu z oczekiwaniami z sierpnia. Oppo i Vivo zamówienia zwiększyli nieznacznie – o ok. 8 proc. do odpowiednio 90 mln i 70 mln komórek. Z kolei Huawei ściął je o 55 proc., do 42 mln sztuk.

W projekcjach analityków przestrzeń po Huawei wydaje się być zapełniona. Potwierdzone zamówieniami i działaniami marketingowymi, choćby na polskim rynku, plany chińskich producentów zdają się potwierdzać prognozy. A jak będzie w praktyce, dowiemy się najwcześniej w kwietniu, gdy pojawią się pierwsze szacunki dotyczące wielkości rynku smartfonów w I kwartale 2021 r., czyli okresie, gdy ich sprzedaż z powodu chińskiego Nowego Roku okresowo rośnie.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie