Goldman Sachs, który doradzał w blisko 400 tegorocznych transakcjach fuzji i przejęć, twierdzi, że setki z nich obsłużył w czasie pandemii bez jakiegokolwiek spotkania w cztery oczy. Osobiste spotkania czy wizyty w firmach, które były celem obsługiwanych przez bank transakcji, zastąpiły rozwiązania technologiczne.
Goldman Sachs od lat jest światowym liderem w doradzaniu w fuzjach i przejęciach. Dotyczy to zarówno wartości transakcji, jak i ich liczby. O drugie i trzecie miejsce walczą Morgan Stanley i JP Morgan i co jakiś czas zamieniają się pozycjami w dorocznym rankingu największych doradców w transakcjach M&A.
Ten rok na rynku fuzji i przejęć był podzielony na dwie części. W pierwszej trwającej mniej więcej do połowy roku wartość i liczba transakcji mocno spadły. Od przełomu lutego i marca można składać to na karb pandemii, ale początek roku w skali globalnej też nie był dobry. Na słabym pierwszym kwartale zaważył rynek USA, na którym ogłoszono transakcje warte 215 mld dolarów, czyli prawie trzy razy mniej niż w I kwartale 2019 r. i dwa razy mniej niż w pierwszych trzech miesiącach 2018 r. W Europie, która jest drugim największym po USA rynkiem fuzji i przejęć na świecie, wartość ogłoszonych w I kwartale transakcji sięgnęła 200 mld dolarów i była wyższa niż rok wcześniej.
Trzy wiosenne miesiące 2020 r. z powodu pandemii i lockdownu były na rynku M&A bardzo słabe. Jeśli już je ogłaszano, to głównie było to domykanie procesów, które zaczęły się kilka miesięcy wcześniej i stronom pozostało uzgodnienie szczegółów i ceny oraz spisanie umowy. Wiosna przyniosła pierwsze duże zmiany w działaniu bankierów inwestycyjnych. Zaczęli pracować z domu. Zamiast spotkań w biurze czy w salach konferencyjnych albo podczas roboczych śniadań, obiadów lub kolacji bankierzy – jak miliony ludzi na całym świecie – musieli przestawić się na wirtualne spotkania i wideokonferencje z użyciem Zoom, BlueJeans, Cisco Webex czy Microsoft Teams. Dania ze służbowych roboczych posiłków w dobrych lokalach zastąpić musiały zakupy robione z wykorzystaniem firm dowożących gotowe posiłki z restauracji.
To co najtrudniej było zastąpić, to wizyty w objętych transakcjami spółkach, które bankierom albo wynajętym przez nich ekspertom pozwoliłyby na własne oczy zobaczyć, co jest kupowane i w jakim to jest stanie. Tu pomocne okazały się drony. Tak przynajmniej twierdzi Stephan Feldgoise, jeden z globalnych szefów działu fuzji i przejęć Goldman Sachs. Jego słowa – już anonimowo – potwierdzają bankierzy z innych wielkich banków, w tym z JP Morgan.