W połowie wtorkowej sesji kurs akcji Azotów spadał nawet do 24,42 zł, czyli o 4,8 proc. Po tak niskich cenach giełdowi inwestorzy handlowali ostatnio walorami spółki w listopadzie 2020 r. Powodem trwającego już od kilku miesięcy trendu spadkowego są niewątpliwie coraz słabsze rezultaty operacyjne i finansowe.
Z najnowszych danych wynika, że koncern w maju po raz kolejny musiał istotnie ograniczyć produkcję w każdym z trzech kluczowych obszarów prowadzonej działalności. Szczególnie dotkliwie odczuwa to w najważniejszym dla niego biznesie agro. W ujęciu rok do roku o prawie połowę zmalała produkcja nawozów azotowych (do 140 tys. ton) i specjalistycznych (do 15 tys. ton) oraz o ponad 1/3 nawozów wieloskładnikowych (do 50 tys. ton).
Czytaj więcej
Prawdziwym wygranym zmian na polskim rynku nawozów może być Orlen. Jeżeli sfinalizuje przejęcie Puław, to po ich integracji z zależnym Anwilem prawdopodobnie będzie decydował o sytuacji w branży i znacząco poprawi wyniki w nawozowym biznesie.
Słabo było też w chemii. Tu drastycznie spadła zwłaszcza produkcja pigmentów i mocznika, odpowiednio o 2/3 oraz o 4/5. Z kolei produktów oxo wytworzono o 1/5 mniej niż przed rokiem. Wreszcie w biznesie tworzyw sztucznych produkcja podstawowego polimeru, czyli poliamidu, zmalała o ponad połowę. W tym kontekście warto zauważyć, że tak niskiej produkcji nawozów azotowych, mocznika i poliamidu, jak zanotowana w maju, nie było w żadnym innym miesiącu tego roku.
Azoty oczekują, że sezonowy wzrost popytu na nawozy nastąpi po żniwach. W ich ocenie ceny nawozów azotowych i wieloskładnikowych stabilizują się. Ze względu na zniesienie europejskich ceł na mocznik i amoniak presja cenowa będzie jednak rosła, co może mieć wpływ na opłacalność tego biznesu. Azoty posiadają roczne zdolności produkcyjne nawozów na poziomie blisko 5 mln ton. Są ich drugim co do wielkości wytwórcą w Unii Europejskiej.