Zarząd upatruje powodów mocnego pogorszenia kondycji firmy przede wszystkim w kłopotach swojego byłego strategicznego akcjonariusza, czyli Almy Market. To przez pryzmat tej grupy była postrzegana również Krakchemia, co spowodowało, że banki zaczęły ograniczać limity kredytowe nie tylko spółce, ale i kontrahentom z nią współpracującym.
Zarząd informuje, że pod tym względem sytuacja została ustabilizowana dopiero na początku tego roku. Spółka musiała też utworzyć 10 mln zł rezerwy związanej z wierzytelnością powstałą w związku z odstąpieniem Krakchemii od przedwstępnej umowy nabycia nieruchomości od Almy Market, w której chciała prowadzić działalność naukowo-badawczą. W efekcie poniosła 9,7 mln zł czystej straty.
Firma najgorsze zdaje się mieć już za sobą. Zarząd zauważa, że w Polsce nadal utrzymuje się tendencja wzrostu popytu na wyroby opakowaniowe oraz zużycia surowców z tworzyw sztucznych. Co więcej, nad Wisłą jest ona ciągle znacznie niższa niż w krajach rozwiniętych Europy Zachodniej. W tym roku firma ma się jednak skupić głównie nie na wzroście sprzedaży, lecz na podniesieniu rentowności. Chodzi zwłaszcza o jej poprawę w segmencie dystrybucji granulatów, który w ubiegłym roku zapewnił spółce ponad 87 proc. wpływów. W obszarze dystrybucji surowców i artykułów chemicznych Krakchemia zamierza z kolei skoncentrować się na rozwoju sprzedaży. Obecnie obsługuje przede wszystkim odbiorców z Polski południowej.
W celu zapewnienia ciągłości i zabezpieczenia dostaw firma współpracuje z wieloma dostawcami zarówno krajowymi, jak i zagranicznymi. Prowadzi też działania związane z pozyskiwaniem nowych dostawców. Zarząd nadal będzie się zajmował pozyskiwaniem nowych rynków zbytu. W ubiegłym roku sprzedaż zagraniczna stanowiła 18 proc. łącznych przychodów Krakchemii. Czy w tym roku wyniki spółki wzrosną, będzie w dużej mierze zależało od kursu ropy naftowej, z którym powiązane są m.in. ceny granulatów tworzyw sztucznych. Co do zasady im są one wyższe, tym spółka ma większe szanse na poprawę przychodów i marż.