Rozmawiając na co dzień z prezesami firm chemicznych, widzi pan u nich optymizm czy raczej obawy o przyszłość branży?
Generalnie jest optymizm. Branża na tyle dobrze się rozwija, że przed sobą ma niezłą perspektywę. Natomiast wkradają się od pewnego czasu sygnały, które powodują ostrożność w prognozowaniu przyszłości. Chodzi przede wszystkim o potencjalne skutki wdrażanych regulacji. Firmy zastanawiają się, czy to je zaboli, jak wpłynie na ich funkcjonowanie, czy wpłynie na plany badawczo- -rozwojowe, czy mogą w takich okolicznościach śmiało inwestować i podejmować ryzyko. Więc takie obawy faktycznie gdzieś z tyłu głowy są.
Według ankiety przeprowadzonej przez Polską Izbę Przemysłu Chemicznego (PIPC) branża za największe wyzwanie na najbliższe dziesięć lat uznaje brak dostępu do surowców w konkurencyjnych cenach. Jak pana zdaniem polskie firmy mogą sobie z tym poradzić?
Szczerze mówiąc wyniki tej ankiety nas zaskoczyły. Spodziewaliśmy się, że firmy na pierwszym miejscu wskażą regulacje prawne. Okazuje się jednak, że ważniejszy okazał się problem surowców. Tani surowiec obniża koszty produkcji, a to pomaga spółkom lepiej konkurować na rynku. Niestety, w przypadku Polski mamy taką sytuację, że jesteśmy od tych surowców uzależnieni. Jeśli chodzi o ropę, to jej ceny w Polsce zachowują się tak jak światowy rynek. Natomiast w przypadku gazu ziemnego nasze uzależnienie jest tak kolosalne, że w praktyce ten surowiec na naszym rynku jest jednym z najdroższych na świecie. I tu nie mamy pola manewru.