Zarząd Puław przekonuje jednak, że zwolnieni dyscyplinarnie pracownicy dopuścili się rażących zaniedbań w zakresie podstawowych obowiązków pracowniczych, a podjęte przez spółkę działania nie są związane z ich przynależnością do związków zawodowych.
Te argumenty nie przekonują jednak związkowców. „Każdy prawdziwy związkowiec wie, że zwolnienie chronionych pracowników podczas trwania sporu zbiorowego, jaki toczy się w naszej firmie od końca 2017 r., ma tylko jeden cel: zastraszyć i złamać związkowców" – napisali w oświadczeniu organizatorzy pikiety.
W Puławach trwa referendum strajkowe. Część zakładowych związków zawodowych sprzeciwia się wydzielaniu jakiegokolwiek obszaru ze struktury puławskiej grupy, domaga się odwołania wiceprezesa zarządu Krzysztofa Homendy i przestrzegania umowy konsolidacyjnej. Wspomniana umowa umożliwia Puławom wprowadzenie do zarządu tarnowskiej Grupy Azoty swoich przedstawicieli. Dziś zależna spółka nie ma tam żadnej reprezentacji, co – zdaniem związkowców – jest złamaniem porozumienia zawartego podczas fuzji obu firm.
Zarząd Azotów przekonuje natomiast, że zapis ten należy traktować jedynie jako wyrażenie intencji, a nie wiążące zobowiązanie. W tym samym tonie wypowiada się też Grzegorz Schreiber, minister w Kancelarii Premiera (nadzór właścicielski nad chemiczną grupą sprawuje premier Mateusz Morawiecki). Zaznacza, że dokument przewidywał jedynie składanie przez zarząd Azotów wniosku do rady nadzorczej o powołanie dwóch lub trzech osób zatrudnionych w Puławach.
– Przy aktualnym stanie prawnym zarząd Grupy Azoty nie ma możliwości zgłaszania kandydatów w postępowaniu kwalifikacyjnym na członków zarządu, co czyni odpowiednie zapisy umowy o konsolidacji w tym zakresie bezprzedmiotowymi – stwierdził Schreiber w odpowiedzi na interpelację poselską. Dodał, że nie istnieją przy tym przesłanki uniemożliwiające osobom zatrudnionym w Puławach samodzielne zgłaszanie swoich kandydatur. box