Patrząc na sprzedaż mieszkań w III kwartale, deweloperzy giełdowi realizują politykę „duży może więcej”, korzystają ze słabości szerokiego rynku, na którym podaż nie nadąża za popytem. Branża nie buduje coraz więcej – ale trudno się dziwić, pojawiają się wątpliwości, co będzie z „Bezpiecznym kredytem” i w ogóle z polityką mieszkaniową po wyborach. Szykuje nam się szeroka koalicja, a każdy jej członek ma nieco inny pomysł na mieszkaniówkę. Czego jako branża oczekujecie od nowych władz?
Deweloperzy giełdowi faktycznie raportują dosyć dobrą sprzedaż, to mogą osiągać ci, którzy mają ofertę. Duże firmy spowolniły produkcję w mniejszym stopniu niż deweloperzy mali. Niemniej absolutnie wszystkim doskwiera brak podaży. Czego w tym kontekście moglibyśmy oczekiwać od rządu? Większość postulatów, które w ostatnim czasie przedstawiliśmy wszystkim partiom, które kandydowały w wyborach, skupiała się na zwiększeniu podaży mieszkań, czyli na tym, co może wpłynąć, że deweloperzy będą w stanie szybciej i więcej mieszkań wprowadzać do oferty. Nie ma innego sposobu na zasypanie deficytu mieszkaniowego niż to, by sprawić, że będzie budowało się więcej, że będzie większa oferta i konkurencja. Wszystkie inne pomysły są de facto populizmem.
Decydenci, mamy nadzieję, widzą, że deweloperzy budują około 60 proc. wszystkich nowych mieszkań, a około 40 proc. to domy jednorodzinne powstające na własne potrzeby. Pozostałe formy, o obniżonej cenie względem rynkowej: mieszkania społeczne, komunalne, TBS-y, SIM-y, to zaledwie 1,5 proc. całej produkcji. Z jednej strony racjonalne jest, by wzmocnić podaż u tych, którzy są w stanie produkować te mieszkania: dodatkowe choćby 5 czy 10 proc. podaży deweloperów to więcej mieszkań dla Polaków, niż byłby w stanie wyprodukować cały sektor nierynkowy przez kilka lat. Liczymy zatem przede wszystkim na odblokowanie gruntów. Liczymy na dokończenie zmian, które zaczęto w mijającej kadencji, pozwalających na szybsze przekształcanie terenów po biurowcach, centrach handlowych czy działek pod takie obiekty – na cele mieszkaniowe. Liczymy na rozwiązanie problemu liczby miejsc parkingowych przy projektach deweloperskich – dzisiaj mnóstwo firm jest gotowych ruszyć z inwestycjami, ale przeszkodą jest współczynnik parkingowy wyznaczany centralnie zamiast przez samorządy. Liczymy też na odblokowanie gruntów spółek Skarbu Państwa, samorządowych, aby rzeczywiście trafiły one na rynek. Do tego liczymy na uproszczenia administracyjne. Czas, jaki jest wymagany, by zrealizować projekt deweloperski, jest długi – jest tu ogromna przestrzeń do poprawy. Nowe władze powinny kontynuować dobry trend uproszczeń przyjęty przez poprzedników w samej końcówce kadencji.
Potrzebna jest też zmiana podejścia samorządów. Niektóre prowadzą politykę inwestycyjną blokującą powstawanie nowej zabudowy mieszkaniowej, co przekłada się na wzrost cen. Jednym z miast, gdzie wygląda to najgorzej, najdłużej trzeba czekać na pozwolenia, jest Kraków. Prognozowałem, że tam ceny wzrosną najmocniej, i faktycznie, w październiku wzrost cen mieszkań sięgnął tam 28 proc.