Wnioskowaliśmy o dwie rzeczy. Po pierwsze, aby zmniejszyć bufor, bo doliczanie dodatkowych 5 pkt proc. miało sens, gdy stopy były na poziomie 1 proc., ale dziś ekonomiści są absolutnie przekonani, że jesteśmy w szczytowym punkcie podwyżek stóp, może będzie jeszcze jedna, dwie, a może wcale i przy obecnym poziomie 6,5 proc. może nie ma już sensu doliczać dodatkowo 5 pkt proc. przy badaniu. Rekomendacja KNF powinna zadziałać antycyklicznie, a zbiegła się w czasie z szybkim podnoszeniem stóp. Sama idea motywująca KNF do wydania rekomendacji, czyli zapewnienie bezpieczeństwa, jest absolutnie słuszna i zrozumiała, ale dziś bufor 5 pkt proc. jest za duży. Druga sprawa to apel o odstąpienie od takiego bufora w przypadku kredytów o okresowo stałej stopie, bo klienci zaciągający takie pożyczki są narażeni na zmianę stopy co pięć–sześć lat.
Odpowiedź KNF była taka, że jeżeli chodzi o kredyty ze zmienną stopą, obniżanie bufora byłoby przedwczesne, ale jeżeli chodzi o kredyty ze stałą stopą, stanowisko jest trochę enigmatycznie i może nie do końca wprost wyrażone – można z niego jednak wywnioskować, że banki są upoważnione do tego, aby w przypadku kredytów o stałej stopie inaczej liczyć ryzyko. KNF sugeruje, że jej rekomendacja nie wyklucza tego, by banki przyjmowały niższy bufor. Taka odpowiedź jest niewystarczająca, bo banki bardzo skrupulatnie dostosowują się do zaleceń KNF. Żeby rzeczywiście mogły spokojnie przyjmować niższy bufor przy kredytach ze stałą stopą, potrzebna jest wyraźna rekomendacja albo więcej niż półoficjalna odpowiedź.
Wspomniał pan o zwiększonym popycie na mieszkania na wynajem, na co ma wpływ fala uchodźców, ale i Polacy, którzy nie mogą kupić lokalu na własność. Oferta najmu stopniała, stawki poszły w górę. Kolejny wasz apel trafił do rządzących – chodzi o ulgę przy zakupie lokalu na wynajem. To poszerzyłoby zasób rynkowy i poprawiło sprzedaż mieszkań. Jak miałoby to działać?
Zwróciliśmy się z taką inicjatywą do resortów rozwoju i finansów, wraz z napływem uchodźców potrzeby mieszkaniowe w Polsce są większe niż kiedykolwiek, za chwilę zobaczymy wysyp memów o tym, jak horrendalne są ceny dla studentów. Kończą się wakacje, studenci zaczynają szukać lokali na wynajem i zderzają się z niezwykle wysokimi stawkami. W reakcji na zduszony sytuacją na rynku kredytów popyt na mieszkania produkcja spada i za jakiś czas pogorszy się sytuacja naszych kooperantów: producentów materiałów budowlanych i wykończeniowych, mebli itd., czyli niezwykle mocnej gałęzi gospodarki.
Poszukując jakiegoś racjonalnego rozwiązania, staraliśmy się znaleźć takie, które nie wymagałoby angażowania środków budżetowych. Oczywiście z radością przyjęlibyśmy odważniejsze inicjatywy rządu, ale nasz pomysł polega na tym, że dzisiaj cały czas mamy wysoki poziom oszczędności Polaków, którzy szukają dla tych pieniędzy ochrony. Widzimy, że dużo pieniędzy wypływa na zagraniczne rynki nieruchomości – o tym mówią biura zajmujące się pośredniczeniem w zakupie w Hiszpanii czy w Portugalii. Chcielibyśmy, by rząd uruchomił coś, co już kiedyś u nas funkcjonowało, a więc ulgę na wynajem, która zakłada, że jeżeli ktoś zainwestuje w polską gospodarkę, kupi mieszkanie i wynajmie je na określonych warunkach, to część nakładów będzie mógł odliczyć od podatku w kolejnych latach. To wzmocniłoby rynek najmu i uspokoiło wzrost stawek, który inaczej będzie postępować, powodując coraz większe niezadowolenie najemców. To wzmocniłoby też rynek deweloperski i towarzyszące mu branże, o których mówiłem. Dla budżetu nie wiązałoby się to z żadnymi kosztami w krótkim terminie. Taki program działa m.in. we Francji, gdzie też obywatele szukali okazji za granicą.