GUS podał, że produkcja budowlano–montażowa w I półroczu wzrosła o 12 proc. r./r., w analogicznym okresie ub.r. notowany był 3-proc. spadek. W samym czerwcu wzrost sięgnął 6 proc., a chociażby ekonomiści ankietowani przez „Parkiet” prognozowali średnio 11 proc. W jakim miejscu jest rynek budowlany?
Sytuacja na rynku budowlanym jest oczywiście bardzo poważna, ale pragnę zaznaczyć, że nic złego w postaci załamania w najbliższym czasie nie powinno się przytrafić. Czerwcowy odczyt mógł rozczarować analityków, ale nie tych, którzy są z rynkiem budowlanym związani i obserwują go z bliska. Zawsze apeluję, żeby patrzeć na rynek w dłuższym horyzoncie, nie przez pryzmat miesiąca.
Od kilku tygodni widzimy mocniejsze hamowanie, inwestycji uruchamia się coraz mniej, co oznacza problem po stronie przychodów firm budowlanych. To nakłada się na wątek już towarzyszący nam od dłuższego czasu, czyli na bezprecedensowy wzrost kosztów budowy do rekordowych poziomów. Co prawda pojawiają się informacje, że ceny materiałów zaczynają się stabilizować, a w niektórych przypadkach – jak stal – nawet spadać, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że ceny są dwa razy wyższe niż na początku 2021 r.
Koszty, z jakimi borykają się firmy budowlane, to nie tylko same materiały, ale i rekordowe ceny paliw napędzających maszyny, rekordowe ceny energii, rosnące koszty pracy. Mamy też wzrost stóp procentowych, który skutkuje nie tylko wyhamowaniem popytu na nowe mieszkania, ale jest też bólem głowy dyrektorów finansowych firm budowlanych, bo oznacza wyższe koszty obsługi zadłużenia, leasingu.