W kwietniu działający w siedmiu aglomeracjach deweloper znalazł nabywców na 415 mieszkań, poprawiając miesięczny rekord z marca, kiedy to zawarł 400 umów. Prezes i główny akcjonariusz Zbigniew Juroszek uważa, że rynek daje możliwości uzyskania sprzedaży rzędu 4 tys. lokali w całym 2021 r.
Tego pułapu nie przekroczył jeszcze żaden deweloper, najbliżej w 2017 r. był Dom Development, który sprzedał 3,98 tys. mieszkań (tym razem może się udać, bo w I kwartale br. firma sprzedała 1084 lokale).
Strukturalny popyt
– Po czterech miesiącach mamy 1262 sprzedane lokale oraz 838 rezerwacji – a u nas rezygnacje zdarzają się rzadko, to 1 proc. umów. Wygląda na to, że w całym roku możemy nawet przebić 4 tys. sprzedaży. Nie bardzo widzę czynniki, które miałyby to uniemożliwić. Patrząc średnioterminowo, w latach 2021–2023 chcielibyśmy sprzedać 11–12 tys. lokali, co moglibyśmy zrobić w 90 proc. na posiadanym banku ziemi – podkreśla prezes Juroszek. – Zbieramy owoce nałożenia się trzech czynników. Po pierwsze, popyt mimo pandemii jest bardzo dobry. Po drugie, platforma, jaką jest Atal, weszła już na właściwe obroty. Jesteśmy obecni w siedmiu miastach, ostatnio założone oddziały mają już skalę pod względem projektów w budowie, w przygotowaniu i przekazywaniu mieszkań. Po trzecie, są jeszcze możliwości zwiększenia skali w ramach tych siedmiu oddziałów – dodaje.
Czy jednak wysoka temperatura rynku to już przypadkiem nie gorączka? Pytanie, czy wzmożony popyt na mieszkania w I kwartale br. to nowy trend, czy wynika np. z przesunięcia popytu, który nie zrealizował się w 2020 r.?