Rozgrzany popyt i niska podaż, co skutkuje wzrostem cen – to problemy trapiące dziś rynek mieszkaniowy. Jarosław Szanajca, prezes największego – mierząc sprzedażą – dewelopera w Polsce, powiedział na konferencji, że na razie ceny mieszkań rosną w zdrowym tempie, biorąc pod uwagę inflację i wynagrodzenia, ale przedłużające się kłopoty branży z uzupełnianiem oferty mogą nakręcić spiralę.
– Przyszłe miesiące i kwartały pokażą, czy rynek poradzi sobie z uzupełnianiem oferty. Nam się udaje, bo mamy skalę, zasoby finansowe, ale mniejsi i średni gracze są w mniej komfortowej sytuacji. Władze miast i centralne powinny się wziąć za to, żeby poprawić podaż i nie doprowadzić do rozregulowania rynku mieszkaniowego – podkreślił Szanajca. Główne przeszkody to dostępność gruntów i przeciągające się procedury administracyjne, szczególnie w Warszawie.
Program 1000+
Dom Development z wyzwaniami radzi sobie bardzo dobrze, w I kwartale br. grupa zwiększyła bank ziemi o 9 proc., do 15,6 tys. lokali. W Warszawie zasób zwiększył się o 22 proc., do prawie 8,5 tys. mieszkań, a we Wrocławiu – o 23 proc., do prawie 1,8 tys. Trójmiejski bank to 5,4 tys., o 9 proc. mniej rok do roku.
W I kwartale br. spółka sprzedała 1084 lokale, o 33 proc. więcej niż rok wcześniej. W III i IV kwartale ub.r. było to odpowiednio 995 i 1130. Czy to oznacza, że Dom Development na dłużej wskoczy na poziom 1000+? – Sytuacja rynkowa jest bardzo dobra, popyt wspierany jest przez rekordowo niskie stopy i wysoką dostępność hipotek, na rynku jest duża skłonność do kupowania nowych mieszkań. Nasza sprzedaż w kwietniu i na początku maja wygląda bardzo dobrze, myślę, że rząd wielkości 900–1000 kwartalnie jest do uzyskania – powiedział Szanajca. Na koniec marca deweloper miał w ofercie ok. 2,4 tys. mieszkań.
Grupie w rekordowym dla branży 2017 r. niemal udało się osiągnąć pułap 4 tys. mieszkań sprzedanych w skali roku, wynik sięgnął 3975.