Podaż mieszkań rośnie skokowo, ale nie w aglomeracjach

Na polski boom mieszkaniowy składa się wiele mniejszych inwestycji rozsianych po powiatach. Dla największych spółek nie są to jednak atrakcyjne rynki: fundamentem pozostaną metropolie.

Publikacja: 04.08.2021 05:25

Podaż mieszkań rośnie skokowo, ale nie w aglomeracjach

Foto: Adobestock

W I połowie 2021 r. w Polsce deweloperzy ruszyli z budową 87,7 tys. mieszkań i uzyskali pozwolenia na postawienie 109 tys. lokali. To rekordowe wartości i imponujące, 32-proc. wzrosty względem dotychczas najlepszych okresów: I połowy 2019 r. (lokale w budowie) i I połowy 2018 r. (pozwolenia).

Statystyki GUS pokazują spektakularny wzrost rynku, ale wśród największych deweloperów dominuje narracja o trudnościach w uzupełnianiu podaży, co m.in. napędza wzrost cen mieszkań w aglomeracjach. Szczegółowa analiza danych pozwala zrozumieć ten dysonans.

Hossa maluchów

Znacząco zmieniła się struktura rynku. Duzi deweloperzy koncentrują się na sześciu największych ośrodkach. W tych w I połowie br. ruszyła budowa ponad 28 tys. lokali, co jest wartością stabilną wobec średniej z okresu 2017–2019, jednak Warszawa notuje potężną zapaść: rozpoczęto tu budowę 7,8 tys. mieszkań, podczas gdy w I półroczach lat 2016–2018 było to średnio 11 tys.

W 60 kolejnych monitorowanych przez GUS miastach na prawach powiatu ruszyła budowa łącznie 25,9 tys. lokali, co jest absolutnym rekordem i wzrostem o 55 proc. wobec średniej z lat 2017–2020, kiedy to w statystykach uwidacznia się wzrost aktywności deweloperów na tych rynkach. Lublin, Katowice, Szczecin, Rzeszów, Białystok, Gorzów Wielkopolski, Bydgoszcz – to tu rozpoczęło się wznoszenie po 1–2 tys. lokali.

GG Parkiet

Statystyki wydanych pozwoleń na budowę jeszcze dobitniej świadczą o tym, że mieszkaniowy boom napędzany jest przez rozwój mniejszych miast. W „wielkiej szóstce" deweloperzy w I połowie br. dostali zielone światło na postawienie 30 tys. lokali, trochę mniej od średniej z lat 2017–2019, i tu również rzuca się w oczy zapaść w stolicy.

Kolejna sześćdziesiątka miast to pozwolenia na budowę 32,2 tys. mieszkań, o 51 proc. więcej względem średniej z lat wzmożonej aktywności, czyli 2018–2020. O eksplozji przyszłej podaży można mówić w Lublinie i Katowicach, gdzie pozwolenia objęły po grubo ponad 3 tys. lokali, a po ponad 1 tys. mieszkań deweloperzy będą mogli zbudować w Słupsku, Bydgoszczy, Białymstoku, Szczecinie, Rzeszowie czy Kielcach.

Uwagę zwraca to, że jeszcze cztery lata temu zarówno pod względem uruchamianych inwestycji, jak i pozwoleń, sześć największych aglomeracji odpowiadało za połowę rynku. Obecnie to odpowiednio 32 i 28 proc. Dokładając 60 kolejnych miast na prawach powiatu, udziały wynoszą odpowiednio 62 i 57 proc. To pokazuje, że realny obraz polskiej mieszkaniówki to mnóstwo niewielkich projektów w naprawdę małych ośrodkach.

Magnes i ryzyko

– Jedną z przyczyn tej sytuacji są zmiany preferencji konsumentów, rosnące zainteresowanie zamieszkaniem poza centrami największych aglomeracji. Poprawiająca się z roku na rok infrastruktura drogowa, która umożliwia szybki dojazd do pracy czy szkoły, sprzyja też takim decyzjom. W mniejszych miejscowościach atrakcyjnych turystycznie przesłanką większej intensywności budownictwa jest motyw inwestycyjny, silnie wspierany przez niskie stopy procentowe. Dlatego deweloperzy rozpoczynają wiele projektów w zabudowie jednorodzinnej czy szeregowej – mówi Agnieszka Grabowiecka-Łaszek, ekspertka w zespole analiz nieruchomości w PKO BP. – Przyczyną szukania przez deweloperów nowych lokalizacji są też problemy z dostępem do działek budowlanych o akceptowalnej cenie w największych aglomeracjach. Pewne znaczenie może też mieć regionalne zróżnicowanie kosztów budowy – dodaje.

– Rosnące ożywienie aktywności deweloperów z małych i średnich miast ma kilka uzasadnień. To te miejscowości, a nie aglomeracje, borykają się ze strukturalnym brakiem lokali o nowoczesnym standardzie, a ostatnia dekada pokazała, że są tam solidne podstawy ekonomiczne dla popytu konsumenckiego i inwestowania w wynajem – mówi Jan Dziekoński, niezależny ekspert rynku nieruchomości. To tu m.in. lokowane są zakłady produkcyjne i centra logistyczne. Swoje dokładają też „domorośli" deweloperzy stawiający domy i mniejsze projekty wielorodzinne, kuszeni „nadzwyczajnymi" zyskami i „nieskończonym" popytem. – Mamy też kwestie momentu cyklu podażowego. Cykl wzrostowy z reguły rodzi się w Warszawie i innych dużych miastach, a sukcesy tamtejszych deweloperów i wzrost cen zachęcają do inwestowania w coraz to mniejszych miejscowościach. Dzieje się tak ze względu na relatywnie większą dostępność gruntów, jak i rosnącą zyskowność projektów na skutek wspomnianej progresji cenowej. Jest w tym niestety łyżka dziegciu: w ostatnim cyklu kolejnym krokiem po wzroście aktywności w mniejszych miejscowościach były spadki, które rozpoczęły się w największych miastach – mówi Dziekoński.

Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu Rynekpierwotny.pl, dodaje, że w ocenie potencjału trwania trendu rozwoju mniejszych miast mogą pomóc dane GUS o perspektywach depopulacji. – Już dziesiątka lokalizacji za „top 6" to według prognoz w większości kandydaci do dwucyfrowych spadków zaludnienia w perspektywie już dwóch dekad. Lublin do 2024 r. ma stracić 15 proc. mieszkańców, a Bydgoszcz i Katowice po 18 proc. – ostrzega Jędrzyński.

Duzi wolą aglomeracje

Najwięksi deweloperzy co do zasady koncentrują się na największych aglomeracjach.

– To one dają odpowiednią skalę do rozwoju biznesu. Ponadto zmiany demograficzne i napływ ludności wspierają zapotrzebowanie na nowe mieszkania – mówi Zbigniew Juroszek, prezes obecnego na siedmiu dużych rynkach Atalu. – Bardzo dobrze, że luka mieszkaniowa w średnich miastach będzie się zmniejszać, jednak z pewnością te lokalizacje nie będą celem kluczowych deweloperów ze względu na płytkość rynków – podkreśla.

Branżowym ewenementem jest wybierający się na GPW Murapol: jedyny deweloper, który działa w kilkunastu miejscowościach. – Od lat dostrzegamy potencjał lokalnych rynków, dywersyfikacja geograficzna to jeden z fundamentów naszej ścieżki rozwoju. Nasza mapa inwestycji obejmuje 17 lokalizacji, w zeszłym roku weszliśmy do Sosnowca i Bydgoszczy – mówi Nikodem Iskra, prezes Murapolu. – Dane GUS dowodzą, że deweloperzy zaczęli dostrzegać atrakcyjność mniejszych rynków, na których łatwiej pozyskać ciekawy grunt i wypracować marże porównywalne do osiąganych w projektach w dużych miastach. Działalność w mniejszych lokalizacjach wymaga jednak efektywności kosztowej i znajomości specyfiki danego rynku – zastrzega.

Budownictwo
Waldemar Wasiluk, wiceprezes Victoria Dom: Publiczna oferta obligacji w styczniu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Budownictwo
Rynek mieszkaniowy czeka na obniżki stóp. To okazja?
Budownictwo
Huśtawka nastrojów na pierwotnym rynku mieszkaniowym
Budownictwo
BM mBanku poleca akcje czterech deweloperów mieszkaniowych
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Budownictwo
Ministra funduszy nie odpuszcza deweloperom. Wniosek do UOKiK
Budownictwo
Adamietz zbuduje hotel Marvipolu w Gdańsku