Jak podał w środę Narodowy Bank Polski, podaż pieniądza w szerokim sensie (M3), która obejmuje przede wszystkim gotówkę w obiegu, depozyty bieżące oraz lokaty terminowe o zapadalności do dwóch lat, zwiększyła się w styczniu o 6,9 proc. rok do roku, najbardziej od października, po zwyżce o 5,4 proc. w grudniu. Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści przeciętnie spodziewali się, że wzrost M3 przyspieszy tylko do 5,9 proc. rok do roku.
Grudniowy wynik był najsłabszy od 2013 r. Styczniowe odbicie wzrostu podaży pieniądza to głównie odzwierciedlenie wzrostu zainteresowania klientów banków depozytami terminowymi o zapadalności do dwóch lat. W przypadku gospodarstw domowych wartość takich lokat była w styczniu o 107 proc. większa niż przed rokiem, a w przypadku przedsiębiorstw niefinansowych o niemal 110 proc. większa.
Jednocześnie wciąż kurczy się podaż tzw. płynnego pieniądza, czyli agregatu M1, który obejmuje gotówkę w obiegu oraz środki na rachunkach bieżących w bankach. W styczniu nominalna wartość M1 zmalała o 8,2 proc. rok do roku, po zniżce o 8,1 proc. w grudniu. Nie licząc listopada, który był pod tym względem jeszcze gorszy, to największy spadek podaży płynnego pieniądza w historii danych NBP, sięgającej połowy lat 90. XX w.
W ujęciu realnym, czyli po uwzględnieniu inflacji, podaż pieniądza M1 zmalała w styczniu o około 23 proc. rok do roku. To oznacza, że szybki pieniądz, który znajduje się dziś w obiegu, wystarcza na zakup coraz mniejszej ilości towarów i usług. Skutkiem jest spadek popytu konsumpcyjnego. Już w IV kwartale, jak szacują ekonomiści, spożycie gospodarstw domowych zmalało o 1,5 proc. rok do roku.
Spadek podaży pieniądza w wąskim sensie ma dwie bezpośrednie przyczyny. Po pierwsze, ubywa gotówki w obiegu. W styczniu w stosunku do grudnia jej ilość zmalała o 5,3 mld zł, a od maja ub.r. już o 27,6 mld zł. W ujęciu rok do roku ilość gotówki w obiegu wzrosła o 2,9 proc. rok do roku, najmniej od stycznia 2013 r. To jednak wyłącznie efekt skokowego wzrostu wypłat gotówki po wybuchu wojny w Ukrainie.