Wprawdzie bankowcy narzekają na niższą niż kiedyś rentowność, rosnące wymogi regulacyjne i kapitałowe oraz rygorystyczne warunki wypłaty dywidend, ale można śmiało powiedzieć, że ostatnie czasy to dla nich okres żniw. I to całkiem udany, bo po siedmiu miesiącach wynik netto urósł o 14 proc., do 9,1 mld zł. Czego spodziewają się szefowie największych polskich banków w kolejnych miesiącach?
Kredytów będzie przybywać
W tym roku akcja kredytowa w sektorze rośnie o ok. 5 proc., ale główne kategorie w segmencie detalicznym, czyli hipoteki i kredyty konsumpcyjne, znacznie szybciej, bo odpowiednio o ponad 10 proc. i blisko 8 proc.
– W kolejnych kwartałach spodziewamy się dalszego, nawet dwucyfrowego wzrostu kredytów hipotecznych i konsumenckich. Jest on następstwem korzystnej sytuacji materialnej gospodarstw domowych, która sprzyja realizacji ich potrzeb mieszkaniowych czy remontowych. Nie spodziewamy się natomiast przełomu w kredytach inwestycyjnych. Firmy nadal wykorzystują w pierwszej kolejności nadwyżki gotówki i dopiero w drugiej sięgają po kredyty inwestycyjne. Z kolei kredyty obrotowe mogą rosnąć nieco szybciej, choć sporo zależeć będzie od upowszechnienia split paymentu. Łącznie w segmencie kredytów dla podmiotów gospodarczych spodziewamy się wzrostu kredytów w sektorze o 5–6 proc. – mówi Rafał Kozłowski, wiceprezes i dyrektor finansowy PKO BP.
Tomasz Kubiak, wiceprezes i szef finansów w Pekao, zwraca uwagę, że silne wzrosty w detalu to pochodna wysokiego poziomu optymizmu w tym segmencie, co jest efektem sytuacji na rynku pracy. – Można by rzec, że gospodarstwa domowe są głównym beneficjentem obecnej, dobrej koniunktury, co przekłada się z jednej strony na rosnącą zdolność kredytową, a z drugiej na chęć dokonywania zakupów (mieszkań, samochodów itd.). Ponieważ wiele wskazuje na to, że znajdujemy się na szczycie obecnego cyklu, trudno jest oczekiwać dalszego przyspieszania dynamik. Do końca roku oczekujemy ich utrzymania na obecnych poziomach, a w przyszłym lekkiego schłodzenia – mówi Kubiak.
Dodaje, że w przypadku kredytów dla firm jest pewne rozczarowanie, ale wynika ono z ogólnej słabości inwestycji przedsiębiorstw, zwłaszcza tych lokalnych. – W efekcie w kredytach inwestycyjnych mamy stagnację. Lepiej (dwucyfrowe tempo wzrostu) jest w przypadku kredytów na finansowanie nieruchomości oraz kredytów bieżących. Liczymy, że ożywienie inwestycyjne się pojawi, choć biorąc pod uwagę późną fazę cyklu koniunkturalnego, trudno oczekiwać, by było ono szczególnie silne – mówi wiceprezes Pekao.