Zarząd mBanku, podobnie jak wcześniej Santandera i Millennium, deklaruje spokój w sprawach frankowych.
Wyroki mogą się zmienić
– Zamieszanie w tej sprawie trwa od ponad pięciu lat. Nie panikujemy. Podchodzimy do sprawy z chłodnym spokojem. Linia orzecznicza polskich sądów nie jest ustabilizowana, jej wykształcenie zajmie jeszcze wiele czasu – mówi Cezary Stypułkowski, prezes mBanku.
Wskazuje, że w większości prawomocne wyroki były dla mBanku w sprawach frankowych korzystne. – Jednak zdaję sobie sprawę, że aura wokół tej sprawy, szczególnie biorąc pod uwagę pewne rozczarowanie niektórych osób w zakresie ustawowym, przenosi swój ciężar na sale sądowe i będziemy musieli się z tym zmagać – dodaje. Jego zdaniem stanowisko Trybunału Sprawiedliwości UE może „ulegać ewolucji".
W maju rzecznik TSUE wydał korzystną dla frankowiczów opinię wskazującą, że mogą się domagać unieważnienia umów lub przewalutowania na złote z zachowaniem stawki LIBOR. To byłoby bardzo kosztowne dla banków. Jest spore prawdopodobieństwo, że oczekiwany na wrzesień wyrok TSUE będzie zbieżny z opinią rzecznika. mBank ma 16,9 mld zł hipotek walutowych – 16,3 mld zł portfela kredytów brutto. Bank przyznaje, że linia orzecznicza może się zmienić.
– W czarnym scenariuszu, gdybyśmy musieli zawiązać duże rezerwy na portfel frankowy, mogłoby się to skończyć stratą kwartalną. U nas jest on mały i strata byłaby w jednym kwartale. W innych bankach jest znacznie większy, to duże ryzyko destabilizacji sektora – mówi Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego (ma 940 mln zł hipotek walutowych, tylko 0,8 proc. portfela).